Co on tutaj w ogóle robił? Odpowiedź była prosta, ale mój umysł nie chciał jej do siebie dopuścić.
To on jest tu szefem.
Jest pieprzonym szefem jakiś cholernych gangów.
Czyli cały czas nas okłamywał? Cóż, on jest sobie tutaj w Miami, kiedy swojej rodzinie powiedział że wyjeżdża do Europy, ponieważ dostał tam dobrą pracę. Odszedł. Był moim ulubionym wujkiem. Ba, był jedynym członkiem rodziny, który mnie rozumiał. Który mnie pocieszał w trudnych chwilach. Kiedy czułam się samotna czy opuszczona, on zawsze był przy mnie. Aż do pewnego czasu kiedy postanowił wyjechać. Wtedy się załamałam, wszystko ze mną się pogorszyło. I dopiero kiedy trafiłam do szpitala i ta przemowa Rihanny, kiedy myślała że jej nie słyszę, ale wy już znacie tą historię. W każdym razie, brakowało mi go. A teraz? Teraz dowiaduje się że gościem, który miał/ma mnie kurwa zabić jest mój własny, kochany wujek Jack. To był cios poniżej pasa.
-O co tu kurwa chodzi?! - Krzyknął nagle czym spowodował że moje serce zabiło gwałtownie. Przestraszyłam się go. Kto by pomyślał że będę się bała kogoś kto zawsze był taki dobry dla mnie, taki łagodny i delikatny. Kto nawet słowa dobierał ostrożnie żeby nie zranić moich uczuć. To nie trzymało się kupy, ukrywał przede mną swoje prawdziwe Ja? - Co ty tu robisz? - Zapytał tym razem dużo łagodniejszym głosem, patrząc na mnie jakby to że odkryłam kim jest sprawiało mu ogromny ból.Nie potrafiłam wydusić z siebie żadnej odpowiedzi, ale w moich oczach już zaczęły zbierać się łzy. - O boże... - Powiedział kiedy chyba zdał sobie już sprawę że jestem osobą, którą ma zabić. Opadł ciężko na fotel, oparł łokcie na blacie biurka i ukrył twarz w dłoniach.
-To twój... co? - Spytał nagle Justin, jakby dopiero teraz dotarła to niego cała ta sytuacja. Żadne z nas nie odezwało się przez kolejne kilka minut. Jack przejechał rękami po twarzy i z powrotem ją nimi zakrył.
-Pierwszy raz widzę go w takim stanie. - Szepnął Justin prawie niesłyszalnie, jednak miałam wrażenie że kieruje te słowa do mnie.
-Bieber, zostaw nas samych. - Powiedział nagle przerywając ciszę. Justin posłusznie wyszedł na korytarz. - Nie stój tak, usiądź. - Powiedział do mnie pokazując ręką na krzesło po drugiej stronie czarnego biurka. Wykonałam polecenie, nie wiedząc jakim cudem dałam radę się poruszyć. - Nie bój się mnie. Nie musisz. Posłuchaj, wiem że to wygląda kiepsko, ale...
-Ale co? - Powiedziałam nagle, uwalniając swoje struny głosowe z więzienia strachu. - Teraz chcesz mi powiedzieć że "nie jest aż tak źle"?! Posłuchaj sam siebie! Albo nie, posłuchaj mnie! Powiedziałeś mi kiedyś że jak coś się stanie, że jeśli będę cię potrzebować, będziesz obok. A teraz co? Potrzebuję cię, wujku. Potrzebowałam w chwili kiedy odszedłeś i potrzebuję teraz. Nawet nie wiesz co ja ostatnio przeżywam.
-Wyobrażam sobie, w końcu widziałaś morderstwo. - Przerwał mi z dziwnym spokojem, opierając się łokciami o blat i brodą na dłoniach.
-To pikuś! Ty naprawdę nie wiesz co się tutaj w ogóle dzieje?! Zostałam zmuszona do składania fałszywych zeznań w policji, grożono mi śmiercią i nie powiem co jeszcze. - Opadłam na oparcie i przeczesałam palcami włosy z czoła do tyłu.
-Oczywiście nie będę mówił że to jest ok, bo chodzi o ciebie, ale ogólnie to Bieber dobrze wykorzystał sytuację. Co ma znaczyć "nie powiem co jeszcze"? - Spytał nadal z tym przerażającym spokojem w głosie i na twarzy.
-To nie jest ważne, ważne że cię przy mnie nie ma. Złamałeś obietnice. - Mój głos na chwile się załamał.
-A co byś wolała. To że odszedłem czy dowiedzieć się czym się zajmuje i musieć trzymać ten straszny sekret w wieku 14 lat? To by cię przerosło, słonko. Nie chciałem cię w to pakować, a to było jedyne co mogłem zrobić. Nie chciałem tego. Chciałem być przy tobie, ale nie mogłem. - Powiedział patrząc mi prosto w oczy, z których zobaczyłam miłość i szczerość.
-Czemu nie przyjechałeś do nas ani razu? - Spytałam krzyżując ręce na piersi i nie dając za wygraną.
-Nowy York jest daleko, a ja nie mogę tego tak po prostu zostawić. - Wzruszył ramionami.
-Mieszkamy w Miami, przeprowadziliśmy się niecały miesiąc temu.
-Nie wiedziałem. - Ponownie wzruszył ramionami.
Miałam już dość tego jego spokoju. Postanowiłam go zburzyć, a przy okazji dopiec Justinowi.
-Ok, a wiedziałeś że jeden z twoich '"ludzi" praktycznie prześladuje twoją kochaną bratanicę? - Spytałam, a w umyśle zaśmiałam się złowrogo.
-Że co kurwa?! Kto? - Krzyknął i nagle wystrzelił w górę. Teraz stał przede mną z rękami opartymi o blat, a jego twarz aż płonęła z wściekłości.
Przybiłam sobie w głowie piątkę.
-Justin. - Powiedziałam nie przeciągając.
-Cwany skurwiel, co robi? - Spytał nadal wrząc ze złości.
-Cóż pomijając fakt że zmusił mnie do zeznawania w jego obronie, co nazwałeś "wykorzystaniem sytuacji", to wykorzystywał również fakt że się go bałam, dla swoich korzyści. - Nadal omijałam to co jest w tym najważniejsze, z dwóch powodów. Pierwszy, musiała bym wygadać że mi się to podoba, a to nie wyszło by na moje. Drugi, chciałam zobaczyć jak bardzo czerwony na twarzy może jeszcze być.
-Czyli? - Warknął, co mnie przeraziło, choć moja obojętna maska nie pozwoliła mi tego pokazać.
-Praktycznie zmuszał mnie do całowania się z nim i tak dalej. - Wywróciłam oczami i przeciągnęłam "i" zawstydzona.
Teraz czerwień na twarzy Jack'a osiągnęła poziom dojrzałego pomidora.
-Praktycznie? I tak dalej? Możesz bardziej szczegółowo?
-Po co? - Spytałam nieco zaniepokojona jego dociekliwością. Nigdy taki nie był, wystarczyły mu konkrety i nigdy nie zmuszał mnie do szczegółów.
-Bo chce wiedzieć za co dokładnie odstrzelę temu skurwielowi ten jego tępy łeb. - Powiedział ze sztucznym uśmiechem i opadł na fotel próbując się uspokoić. Po kilku sekundach kiedy jego skóra przyjęła bardziej naturalny odcień, machnął do mnie zachęcająco ręką. - No, mów.
Krew odpłynęła mi z twarzy. O mój boże, myślałam że tylko się wścieknie, a nie że... Muszę to jakoś sprostować.
-Wujku nie musisz się martwić, to nic takiego, wyolbrzymiam...
-Nie chcesz bym go zabijał, tak? Ok, ale powiedz mi co ci robi. - Powiedział przerywając mi.
Przełknęłam ślinę i przypomniałam sobie że mój wujek nigdy nie łamie obietnic, chyba że musi, ale to i tak rzadko. Więc zaczęłam mu opowiadać.
-Cóż, to zaczęło się jeszcze zanim się dowiedziałam... Robił to dość często. Po prostu przypierał mnie do ściany nie dając drogi ucieczki i całował. Na początku szybko mu przerywałam, ale hej! Jestem nastolatką, buzują mi hormony i takie tam, a swoją drogą on świetnie całuje więc w końcu zaczęłam, mimowolnie, dawać mu wygrywać. Oddawałam się, co tylko dawało mu satysfakcję. Wiesz jaka ja jestem, udawałam że tak nie jest. Nie będę opowiadała każdego dnia z osobna, ale te najważniejsze rzeczy jak zawsze, rozumiesz. Pewnego dnia przyszedł do mnie pod wieczór i... - Wzięłam głęboki oddech dodając sobie odwagi. - Zaczęliśmy się całować i... nie myślałam. Pewnie gdyby nie Margaret, nasza nowa opiekunka, pozwoliłabym mu na zbyt wiele, bo po prostu odpłynęłam. Ten debil zna wszystkie moje słabości i wie jak sprawić żebym się poddała. - Warknęłam, pokazując że to mi się wcale nie podoba. Jack jak zawsze słuchał mnie uważnie i nie powiedział ani słówka. - W rezultacie byłam tylko bez koszulki, na całe szczęście. Potem kolejna wpadka i uratował mnie jego telefon. Musiał iść, ale po jakimś czasie tego samego dnia zaprosił mnie na przejażdżkę i zawiózł na plażę. Tak długo gadaliśmy i w ogóle. Było pięknie. I kolejna wpadka i na szczęście mój rozum się włączył i niestety wydało się że jestem dziewicą, co on przyjął dziwnie spokojnie i wyrozumiale. Dopiero niedawno analizując to zrozumiałam, że każde słowo, które mi wtedy powiedział było kłamstwem. To potwierdziło się tydzień temu kiedy przyjechał do mnie i przekonał do spotkania z nim na zewnątrz. Praktycznie od razu przyparł mnie do auta i znowu zaczął całować, ale tym razem byłam na niego wściekła od razu to przerwałam. Potem żądałam odpowiedzi na to czy jestem dla niego tylko kolejną zabawką i dostałam ją. Dostał z liścia więc chyba wiesz jak odpowiedział. Potem chciałam sobie pójść, ale kiedy byłam już prawie w domu on mnie złapał, a kiedy do wyzwałam on... - Obrazy z tej nocy pokazały się nagle przed moimi oczami. - Ścisnął mi mocno nadgarstek, jego rysy twarzy się zmieniły, był wściekły. Ściskał moją rękę cholernie mocno i groził mi, a jego głos był przesiąknięty jadem. Tym razem uratowało mnie to że nagle Rihanna otworzyła drzwi, a Justin nie chcąc żeby coś sobie pomyślała, puścił mnie, ale zdążył wyszeptać mi do ucha żebym się mu nie sprzeciwiała, bo mi coś zrobi.
Głośno nabrałam powietrza do płuc kiedy skończyłam mówić i spojrzałam na wujka. Był spokojny, a kiedy zrozumiał że to wszystko odepchnął się od biurka i oparł na oparciu czarnego fotela.
-Szczerze mówiąc, znając Justina, myślałem że będzie gorzej. - Otworzyłam oczy tak szeroko że niemal nie wypadły mi z orbit. - Uwierz mi, to... to co tobie robi to nic w porównaniu do tego do czego go pewnie kusi, mała. To zboczony sukinsyn. - Powiedział śmiejąc się. - Ale. Z tego co wiem, jego technika polega na poznaniu choć trochę dziewczyny by potem wiedzieć jak zadziałać. Dobrze wiedział że mu się poddasz i że nie zgodzisz się od razu pójść z nim do łóżka więc spróbował inaczej. Cwaniak. Szybko potrafi rozgryźć dziewczynę. Ale nie tylko. Ma dziwny talent rozgryzienia cię już po pierwszej rozmowie. Nie wiem gdzie się tego nauczył, ale wystarczy mu najmniejszy znak, lekki uśmiech, szybszy oddech, zmrużenie brwi, a już potrafi coś z tego wywnioskować. Czy jesteś zły czy coś się martwi, o czym możesz myśleć, jaki jesteś. Dlatego jest w tym taki dobry. Zna słabości przeciwnika zanim te pozwolą się odkryć. A wracając. Od razu wiedział co robić by niedługo owinąć cię sobie w okół palca. Najpierw cię kusił, potem był słodki, teraz sobie najwidoczniej odpuścił. Cóż, nie zna cię. Ty masz zmienne nastroje i współczuję Justinowi że musiał się z tobą użerać. Bez urazy, słonko, ale trudno znieść twoje huśtawki nastroju i to że ciągle się zmieniasz. Kiedy cię ostatnio widziałem.. jeju na początku cię nie rozpoznałem. Wyglądasz ślicznie bez tej masy makijażu i blizn na nadgarstkach. - Powiedział pokazując na mnie z uśmiechem przy ostatnim zdaniu.
-To nie przez moją "zmienność". Po prostu kiedy trafiłam kiedyś do szpitala, "spałam" czy coś i słyszałam przemowę Rihanny o tym że się o mnie boi i tak dalej i poruszyło mnie to więc.. jestem. - Wzruszyłam ramionami po czym oboje się zaśmialiśmy.
-Wiesz co powinnaś zrobić? Ty powinnaś teraz zadziałać. Oboje wiemy że potrafisz być cholerną suką. Bez urazy. Do tego czasu powinnaś go już trochę poznać. Chociaż... nikt go chyba nie zna. Ten chłopak jest bardziej zamknięty w sobie niż ty byłaś 2 lata temu. Ale możesz spróbować zagrać w jego grę. Zwłaszcza teraz kiedy już wie że jesteś moją bratanicą, będzie się bał nawet cię tknąć. A ty możesz zacząć działać i kusić go. To będą dla niego tortury uwierz mi. Tylko nie przeginaj z tym, bo dobrze wiesz że sama możesz odlecieć. - Zaśmiał się. - Ok, ułatwię ci jeszcze sprawę i pogadam sobie z Bieberem żeby go bardziej nastraszyć. Idź już. A i przyjeżdżaj kiedy chcesz. - Uśmiechnął się, a ja podeszłam do niego u pocałowałam go w policzek jak dawniej zawsze kiedy się żegnaliśmy. Po czym wyszłam i zobaczyłam Justina opierającego się o ścianę. Po kilku sekundach rozległo się wołanie Jack'a.
-Bieber pozwól na słówko.
Justin ze zmarszczonymi ze zdziwienia brwiami wszedł do pokoju, a ja zostałam w korytarzu sama. Udało mi się usłyszeć strzępki rozmowy.
-Słuchaj, Jessica... wszystko mi powiedziała. (...) nie miała wyboru bo i tak bym to z niej wyciągnął. Cwany z ciebie chłopak (...) ale wiesz dobrze że nie pozwolę ci traktować mojej kochanej bratanicy jak dziwki, Bieber. Nie waż się już nigdy więcej do niej zbliżyć bez jej zgody. (...) Wiesz co? Nawet jakby cię kurwa poprosiła to masz jej nie dotykać w ten sposób, rozumiesz? W innym wypadku, zabiję cię. (...) Dowiem się Bieber dobrze wiesz. Ona nie potrafi mieć przede mną sekretów. Wyciągnę to z niej jeśli cokolwiek zrobisz. A wtedy nie będę się wahał nawet przez sekundę i odstrzelę ci łeb rozumiesz? (...) Ok możesz iść.
Cóż nie mogę powiedzieć że się nie przestraszyłam jego tonu głosu. Ciarki mnie przeszły kiedy słyszałam jego groźby.
Po chwili Justin wyszedł.
-Ok, idziemy. - Rzucił tylko i zaczął iść wzdłuż korytarza.
Nie marnując czasu ruszyłam za nim wiedząc że sama mogłabym się tutaj zgubić.
Wyszliśmy z budynku i skierowaliśmy się do auta. Byłam trochę z tyłu więc on pierwszy podszedł do auta i otworzył mi drzwi. O jaki dżeltelmen, od siedmiu boleści.
Szybko wykorzystałam fakt że jest oparty o auto, rzuciłam mu ręce na szyję i pocałowałam go. Cóż, postanowiłam skorzystać z rady wujka i zagrać z Justinem w jego własną grę. Na początku zdezorientowany chłopak nie zareagował, ale już po chwili pogłębił pocałunek i przyciągnął mnie do siebie bliżej. Ups, to nie tak miało być. Ale oczywiście mimo wszystko rozpłynęłam się przez jego delikatne usta położone na moich.
Po chwili niespodziewanie plan podziałam, bo chłopak odsunął mnie trochę od siebie.
-Co? - Spytałam, całe szczęście byłam dość dobrą aktorką żeby ciągnąć ten teatrzyk bez zaśmiania się.
-Po pierwsze, jeszcze godzinę temu mnie nienawidziłaś, a teraz całujesz? Miła odmiana. - Uśmiechnął się uwodzicielsko. - Po drugie, twój kochany wujaszek zabronił mi się do ciebie w ten sposób zbliżać, a ja wolę jeszcze pożyć, więc dla odmiany go posłucham. - Powiedział i odsunął mnie od siebie i skinieniem głowy wskazał na otwarte drzwi przekazując żebym wsiadła do auta.
Zrobiłam to i poczekałam aż Justin także wsiądzie. Miałam kolejny plan. Niewiarygodne, ale ta gra naprawdę mi się podoba. Zwłaszcza kiedy wygrywam. Kiedy chłopak zajął swoje miejsce, ja nie marnując czasu ponownie go pocałowałam. Od razu pogłębiłam pocałunek i usiadłam mu okrakiem na kolanach. Justin znowu nie mógł pohamować odruchu i położył swoje ręce na moich udach przyciągając mnie bliżej. Mimo tego że wiedziałam że to ja gram z nim, to jak wspaniale całował sprawiało że powoli mu się oddawałam. Na szczęście chłopak znowu przerwał.
-Czego nie rozumiesz w słowie "Nie"? - Spytał odpychając mnie trochę jednak tylko na kilka centymetrów. Widziałam jak mimo tego że mi odmawia bez przerwy patrzy na moje usta. To było takie zabawne. Dzięki Jack. Nie marnując czasu, póki był rozkojarzony i bezbronny, zaczęłam składać pocałunki od linii jego szczęki aż do mostka, który odkrywał dekolt koszulki w serek. - Przestań. - Powiedział jednak ton jego głosu wcale nie wskazywał na to że chciał żebym przestała. Poczułam jak przestał z tym walczyć i rozluźnił się odchylając szyję tak że miałam lepsze pole do popisu. Starałam się zrobić to tak jak on w moim pokoju jakiś czas temu. I chyba mi się udało bo z jego ust wydobył się cichy jęk kiedy zassałam skórę w jego czułym miejscu. Po chwili odsunęłam się od niego.
-Ups. - Zachichotałam słodko. - Chyba zrobiłam ci malinkę. - Przygryzłam wagę i spojrzałam na niego spod zasłony rzęs. On patrzył na mnie jak na milion dolców.
-A czy widziałaś mnie kiedyś bez chociaż jednej na szyi. - Zaśmiał się i pocałował mnie lekko w usta.
Zdawałam sobie sprawę że to nie miał być krótki pocałunek tylko po prostu opanował się po fakcie. - Ehhh, kurwa co ty ze mną robisz dziewczyno. Siadaj na swoje miejsce.
Wykonałam polecenie i zapięłam pasy, a Justin odpalił silnik i wjechał na drogę. Musze przyznać, że ta cholerna gra była przyjemna i nie dziwię się że Bieber tak ją uwielbiał. Lubiłam wygrywać. Biedny Justin nie wie co go czeka. Odegram się. Bój się bój, bo ja też umiem grać.
~*~
Co o tym myślicie? Co Jessica wymyśliła żeby Justin pożałował że z nią zadarł? Czy Jack zacznie często pojawiać się w opowiadaniu jako przyjaciel Jess? Czy Justin rozgryzie że Jess cały czas tylko z nim pogrywa?
Czytajcie dalej.
Bardzo was proszę:
CZYTASZ?=SKOMENTUJ!JEŚLI CZYTASZ MOJEGO BLOGA ZAGŁOSUJ W ANKIECIE
JEŚLI CI SIĘ PODOBA DOŁĄCZ DO OBSERWUJĄCYCH
JEŚLI CHCESZ BYĆ INFORMOWANY O NOWYCH ROZDZIAŁACH ZOSTAW W KOMENTARZU KONTAKT DO CIEBIE
ILY
Uffff.....allle akcja Kocham to opowiadanie rzadzisz kobieto ze go piszesz...To cudo:-) ach jak ja nie moge sie doczekac nastepnego<3<3<3
OdpowiedzUsuńWeny zycze<3<3<3
I dobrze robi :D Rozdział mega już nie mogę się doczekać nn <3 <3
OdpowiedzUsuńgjhfdghjd mistrzostwo :D
OdpowiedzUsuńz tym wujkiem to był szok no proszę
OdpowiedzUsuńbiedny Justin nie wie w co się wpakował
Uuuuu będzie się działo.Umiesz w czytelnikach uwolnić emocje,zacznij pisać książkę!:) Rozdział zajebisty czekam na więcej a teraz lece czytać drugiego bloga;*
OdpowiedzUsuńJesteś zajebista:*
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Libster Award Blog:)
OdpowiedzUsuńWięcej tu:http://holidayloveandmore.blogspot.com/