Translate

wtorek, 5 listopada 2013

Rozdział 17 "We ride, we'll die"

Jessica's POV

Ten tydzień spędziłam w domu. Po ostatniej "konfrontacji" z Justinem, boję się pójść do szkoły. Nie boję się że mnie zabiję, bo nie dałby rady zrobić tego bez ponad czterystu świadków, ale po prostu nie dałabym rady uczęszczać teraz na zajęcia jakby nigdy nic. Nie miałam żadnych zaległości, bo moja kochane przyjaciółki Caroline i Bonnie przychodziły do mnie codziennie, bym mogła przepisać lekcje i odrabiałyśmy razem lekcje. Na całe szczęście nie dopytywały mnie o powód mojej nieobecności w szkole zbyt szczegółowo. Przynajmniej przez te 1-2 godziny nie myślałam o słowach Justina z tamtej nocy. I ogólnie o nim.
Kiedy wtedy wróciłam z powrotem do domu, roztrzęsiona jednak nie dająca tego po sobie poznać, musiałam uspokoić i opowiedzieć wszystko mojej siostrze. Nie powiedziałam jej oczywiście wszystkich szczegółów jak na przykład tego że praktycznie mi groził i o "naszym" pocałunku. Na szczęście zna mnie na tyle dobrze, żeby nie wypytywać.
Resztę wolnego czasu - kiedy dziewczyn u mnie nie było, Rihanna nie próbowała zedrzeć mi z twarzy maski obojętności, nie zajmowałam myśli głupotami jak nowe plotki o gwiazdach i najnowsze trendy - przesiedziałam myśląc tylko o nim.
Próbowałam zająć umysł na różne sposoby, ale jego obraz zawsze się tak w końcu pojawiał, a jego głos rozbrzmiewał w mojej głowie. Nawet kiedy o tym nie wiedział, dręczył mnie.
W snach też nie byłam wolna od jego obecności. Miałam prawie same koszmary, ale nawet jeśli był to po prostu sen, on zawsze grał w nim główną rolę. To jako morderca celujący we mnie z pistoletu, to jako mój... kochanek. W snach drugiego rodzaju całowaliśmy się lub spędzaliśmy miłe chwile w wesołym miasteczku lub na pikniku w parku. To było nie do zniesienia. Nie chciałam takich snów, nie chciałam o nim fantazjować. Ale mój umysł odmawiał posłuszeństwa.
Mój przeklęty umysł.
Siedziałam właśnie po turecku na łóżku, w rękach trzymałam pamiętnik i długopis. Tak, mimo ostatniej wpadki nadal opisywałam w nim wszystko. Różnica jest taka że tym razem  jest dobrze schowany. Nagle mój telefon wydał cichy i krótki dźwięk sygnalizujący nową wiadomość. Odłożyłam notes i sięgnęłam po niego. Przejechałam po ekranie by zobaczyć sms-a i kiedy tylko przeczytałam treść moje ciało stało się nieruchome, a oddychanie stało się trudniejsze. Był od Justina.

Gdzie zniknęłaś, ślicznotko ?

Ciężko przełknęłam ślinę i z drżącymi palcami kliknęłam kilka razy w ekran usuwając wiadomość. Dostawałam je codziennie, wszystkie o podobnej treści. To sprawiało że jeszcze bardziej się denerwowałam. Te sms-y nie różniły się od tych, które mi wysyłał kiedy jeszcze miałam go za kogoś innego, ale teraz mroziły mi krew w żyłach.
Odłożyłam telefon na łóżko obok mnie i, biorąc głęboki wdech dla uspokojenia, wróciłam do pisania. Nie minęło kilka minut kiedy mój telefon znowu wydał charakterystyczny dźwięk. Czułam się jak w horrorze, kiedy sięgałam po niego by po chwili przeczytać nową wiadomość. Od Justina.

Nie ignoruj mnie. Wyjdź z domu albo sam po ciebie przyjdę.

Mój cholerny umysł spowodował, że przed oczami stanęła mi wiadomość z tamtej nocy, która szczerze mówiąc była prawie identyczna. Obydwiema wywabił mnie z domu.
Tak, byłam teraz przed moim domem i kierowałam się w stronę tego dupka opartego od swój samochód. Ugh, mam deja vu.
Na dworze było już dość ciemno ze względu na to że jest już siódma wieczorem, więc patrzyłam na swoje stopy starając się o nic nie potknąć. Justin usłyszał moje kroki i podniósł głowę znad swojego telefonu.
-Wreszcie jesteś. - Powiedział i uniósł jeden kącik ust w półuśmiechu.
-Czego chcesz tym razem ? - Spytałam stając przed nim. - Sprawdzić czy nadal jestem twoją zabaweczką ? - Spytałam z sarkastycznym uśmiechem. - Sorry, będziesz musiał sobie poszukać nowej dziwki. - Lekko pokręciłam głową z udawaną smutną minką by potem uśmiechnąć się z wyższością.
Justin przewróciła oczami zaśmiał się krótko, jednak uśmiech jeszcze przez chwile gościł na jego twarzy.
-Ostatnio przyjechałem z innymi zamiarami, ale wyszło jak wyszło. - Oblizał usta i spojrzał na mnie. - Wsiadaj. - Powiedział i ruchem głowy wskazał na swoje auto.
-Co ? Nigdzie z tobą nie jadę ! - Cofnęłam się o krok do tyłu, a ten ruch z połączeniu z dziwnym tonem mojego głosu dał efekt reakcji jakbym zobaczyłam ducha.
-No weź, mała. Obiecuje tym razem nie jedziemy na plażę. - Uśmiechnął się łobuzersko co tylko bardziej mnie wkurzyło. Jednak mój morderczy wzrok, szybszy oddech i czerwone policzki spowodowane złością i wstydem, były tym czego oczekiwał. - Nie rób scen, wsiadaj. - Powiedział już jakby lekko znudzony i zirytowany.
-Pieprz się. - Powiedziałam wypowiadając te słowa wolno i wyraźnie, po czym odwróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie. Nie zdążyłam wykonać kilku kroków kiedy usłyszałam głos Justina za sobą.
-Wsiadasz sama czy mam cię zaciągnąć do auta siłą ? - Spytał, jednak znając już odpowiedź.
Zatrzymałam się, zacisnęłam w pięści i rozluźniłam ręce i wzięłam głęboki wdech. Następnie się odwróciłam i w milczeniu wsiadłam do samochodu. Kątem oka zauważyłam że chłopak uśmiecha się z wyższością. Zapięłam pasy i czekałam aż zajmie miejsce kierowcy.
Pierwsze 10 minut jechaliśmy w ciszy, co mi nie przeszkadzało, jednak Justin miał już tego widocznie powyżej uszu.
-Zazwyczaj jesteś gadułą, co się stało że teraz siedzisz jak mysz pod miotłą ? - Spytał nie odrywając wzroku od drogi. W odpowiedzi odwróciłam tylko głowę w stronę okna, oglądając zarys niewyraźnych przez szybkość budynków i świateł. Kątem oka zauważyłam że chłopak zaciska ręce mocniej na kierownicy, przez co wiedziałam że moje zachowanie go denerwuje. Uśmiechnęłam się zwycięsko pod nosem.
Po kolejnych kilku minutach nudy, nie mogłam już wytrzymać i w końcu się odezwałam.
-Powiesz mi przynajmniej gdzie jedziemy ? - Spytałam, nadal na niego nie patrząc.
-To niespodzianka. - Powiedział beznamiętnie.
-Czyli nie mogę nawet wiedzieć gdzie mnie do cholery wywozisz ? - Warknęłam coraz bardziej zirytowana tą sytuacją.
-Dobra zmieńmy temat, wiesz dobrze że i tak niczego ze mnie nie wyciągniesz. Teraz ja mam pytanie. Jak wytłumaczyłaś swojej siostrze tą ostatnią sytuację ? - Spytał nadal bez żadnej barwy w głosie, a ja od razu otworzyłam oczy szerzej, a oddychanie stało się cięższe.
-Co ? - To jedyne co dałam radę z siebie wydusić.
-Nie wydaje się że mogła sobie coś pomyśleć jak zobaczyła jak się szarpiemy ? Jestem ciekawy jakie kłamstwo jej opowiedziałaś. - Kiedy przez kilka minut milczałam kontynuował. - Ah, tak no i jestem ciekawy czemu dzisiaj twoja siostra podeszła do mnie i zażądała żebym "się od ciebie odczepił, bo będzie po mnie". - Zaśmiał się cicho pod nosem na myśl że Rihanna mu groziła.
Po raz pierwszy odkąd wsiadłam do auta spojrzałam na niego. Na moje nieszczęście odwrócił w tym samym czasie oczy, na kilka sekund, od drogi i ujrzał moje pełne przerażenia oczy.
-Co ?! - Spytałam tym razem głośniej, a mój pełen troski o siostrę i strachu głos sprawił że znowu się zaśmiał.
-Może powiesz mi skąd wie kim jestem i z jakiego powodu cię "prześladuje" jak to ujęła. - Powiedział, a w jego głosie nie było już cienia wesołości.
Przełknęłam ciężko ślinę, a mój umysł ogarnęła panika. Od razu zaczęłam szukać w głowie jakiegoś wiarygodnego kłamstwa ale żadne nie było na tyle dobre żeby uwierzył.
-Powiedziałaś jej, prawda ? - To że jego głos był bezbarwny nadawało mu i tej sytuacji jeszcze niebezpieczniejszy charakter.
-Nie. - Zaprzeczyłam odruchowo.
-To jak się dowiedziała ? - Powoli zaczęło ulatywać ze mnie powietrze. Bałam się teraz tak bardzo, zwłaszcza że nawet nie wiedziałam gdzie on mnie wiezie.
W końcu się poddałam.
-Przeczytałamójpamiętnik. - Powiedziałam to tak szybko i cicho że ledwo sama siebie zrozumiałam.
-Może by tak trochę głośniej i wyraźniej. - Justin był już wyraźnie zirytowany.
Wzięłam głęboki oddech, wypuściłam ze świstem powietrze i przygotowałam się w duchu na to co może nastąpić.
-Przeczytała mój pamiętnik.
Chwile czekałam na jego reakcje, ale kiedy wreszcie podniosłam na niego wzrok on siedział, z rękami na kierownicy, wzrok wbity w drogę, tak jak przedtem. Żadnej objawy że jest wściekły. Po kolejnej chwili wreszcie doczekałam się jego reakcji. Którą był śmiech.
-Z czego się śmiejesz ? - Spytałam zdezorientowana.
-Z ciebie. - Powiedział krótko.
Po minucie udało mu się zapanować nad śmiechem i znowu zrobił się poważny.
-Przepraszam. - Odchrząknął. - Opisujesz takie rzeczy w pamiętniku ?
-Opisuje w nim wszystko - Powiedziałam stanowczo i skrzyżowałam ręce na piersi.
-Skoro jest taki ważny to czemu tak kiepsko go schowałaś ? Założę się że ja też bez problemu bym go znalazł. - Kpił Justin.
-To moja siostra. Nic dziwnego że wiedziała gdzie szukać. Zna mnie jak nikt. - Broniłam się.
-Ok, ale to wszystko nie zmienia faktu, że wie. Przecież cię ostrzegałem idiotko żebyś nikomu nie mówiła. - Powiedział z irytacją w głosie.
-To dlatego tutaj jestem ? Chcesz mnie gdzieś wywieść i zabić ? - Spytałam udając twardą jednak sama usłyszałam w tych słowach strach.
Znowu usłyszałam jego śmiech, ale w tej sytuacji on również wydał się przeraźliwy.
-Nie... No... Powiedzmy. - Powiedział nadal się trochę śmiejąc.
Byłam największym debilem świata jeśli myślałam że kilka minut temu atmosfera była straszna...
To nie może się z tym równać... Niemal czułam jak powietrze wokół mnie gęstnieje, przez moje napięcie, i staje się coraz cięższe, przez co prawie nie mogłam oddychać. Ciężko przełknęłam ślinę kiedy samochód się zatrzymał. Justin wysiadł pierwszy. Chwile po nim drżącymi rękami sięgnęłam do klamki kiedy drzwi nagle się otworzyły. Dżentelmen się znalazł od siedmiu boleści.
Wysiadłam z auta i rozejrzałam się. Moje oczy wyglądały jak pięciozłotówki kiedy zobaczyłam że znajdujemy się przed wielką rezydencją. Ściany budynku były białe, a cały podjazd wyłożony jasnym kamieniem i oświetlony po obu stronach. Staliśmy obok ogromnej, pięknej, oświetlonej fontanny.
-Gdzie my do cholery jesteśmy ? - Spytałam idąc za Justinem, który już ruszył w kierunku willi.
-Nie widzisz ? - Spytał odwracając się do mnie i wyrzucając ręce w powietrze.
-Ok Bieber, czemu mnie tutaj przywiozłeś ? - Spytałam doganiając go wreszcie.
-Bo ktoś kto tu mieszka chciał z tobą "porozmawiać". - Pokazał palcami cudzysłów przy ostatnim słowie.
W głowie odtworzyły mi się jego wcześniejsza odpowiedź na to czy ma zamiar mnie zabić "Nie... No... Powiedzmy". Moje serce od razu zabiło szybciej.
-On chce mnie zabić ?! - Z moich ust wydobył się pisk.
-Nie wiem. - Wzruszył ramionami. - Powiedział że sobie z tobą "pogada", ale jeszcze nigdy nie kazał nikogo do siebie przywieść tak po prostu. - Powiedział to tak obojętnie że coś sobie uświadomiłam.
Naprawdę nic dla niego nie znaczyłam. To znaczy,  myślałam że tak jest już kiedy dowiedziałam się że mnie okłamywał, ale to było tylko przeczucie. Teraz byłam pewna. Gdyby to że spędza ze mną czas miało cokolwiek znaczyć, te wszystkie pocałunki... te słodkie kłamstwa. Gdyby to cokolwiek dla niego znaczyło nie przywiózłby mnie tu tak po prostu, nie mówiłby tego że mogę zginąć tak obojętnie, nie traktowałby tej sytuacji jak wypad z kolegami do kina.
Mimo że od czasu tej feralnej nocy z przed tygodnia, mi też nie zależało, to zabolało. Jak cholera. Trafiło mnie prosto w serce i spowodowało że z moich oczu usiłowało wydostać się kilka łez. Próbowałam je powstrzymać, ale jedna i tak spłynęła powoli po moim policzku by potem opaść na kamienną drogę. Zdążyłam wytrzeć mokry policzek rękawem zanim Justin odwrócił się żeby zobaczyć czy na pewno idę za nim.
Po chwili byliśmy już w środku i kierowaliśmy się długim korytarzem do odpowiedniego pokoju. Kiedy mój "przewodnik" stanął przed drzwiami z białego drewna i wiedziałam że to już tu, w myślach odmówiłam modlitwę. Najbardziej bolało jednak nie sama świadomość śmierci, ale to że nie mogłam się z nikim pożegnać. Obiecałam sobie jednak że kiedy to wszystko się zacznie, będę silna. Nie będę płakać. Aż do... do końca. Chciałam umrzeć dumnie, bez łez, bez poniżenia.
Justin otworzył drzwi i wszedł do środka, a ja z dumnie podniesioną brodą weszłam za nim. Moje serce zatrzymało się, a oczy niemal wyszły z orbit na widok mojego oprawcy. Mężczyzna siedział na krześle, które tak jak on było odwrócone tyłem do nas. Ale ja rozpoznałam go od razu.
-Bieber. Widzę że wreszcie przywiozłeś tą dziewczy... - Z szoku nie był w stanie dokończyć zdania, kiedy obrócił się i ujrzał moją twarz. - Jessica ?
Wydawało się że nawet Justin jest zagubiony przez tą sytuacje. Mimo że już wiedziałam kim jest mężczyzna za biurkiem, mój głos był pełen szoku i... przerażenia.
-Wujek ?

~*~

Nie typowy obrót sytuacji. I co myślicie ? Co zrobi Jack kiedy już dowiedział się że osoba którą powinien zabić jest... jego własną, kochaną bratanicą ? Czy Jessica wyjdzie z tego żywo ? 
No cóż czytajcie dalej :D
(Przepraszam że nie tak długi jak ostatnie ale zależało mi na takim zakończeniu)
Bardzo was proszę 
CZYTASZ?=SKOMENTUJ!
JEŚLI CZYTASZ MOJEGO BLOGA ZAGŁOSUJ W ANKIECIE
JEŚLI CI SIĘ PODOBA DOŁĄCZ DO OBSERWUJĄCYCH
JEŚLI CHCESZ BYĆ INFORMOWANY O NOWYCH ROZDZIAŁACH ZOSTAW W KOMENTARZU KONTAKT DO CIEBIE

6 komentarzy:

  1. Superrr<3 Kocham i chce juz nastepny jest swietny jak kazdy. Taka akcja uffff koffam:-):-):-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej! Przeczytałam całe opowidanie twoje, dzisiaj. Przypadkowo je znalazłam i powiem ci że jest zajebiste. Sama prowadze bloga z opowiadaniem o JB, ale nie tak wspaniałego jak TY!! wiem, jak to jest kiedy nie ma dużo komów, ale ty sie tym nie przejmuj. Masz wielki talent do pisana i nie zmarnuj go. Pisz dalej!!! )

    OdpowiedzUsuń
  3. Uzależniłaś mnie tym opowiadaniem od jego czytania :):) cuuuudo

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest wspaniałe opowiadanie !!!!
    Tylko powiedz mi kiedy będzie nastepny rozdział bo już czekam z niecierpliwością?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli chcesz być informowana/ny o nowych rozdziałach, zostaw w komentarzu kontakt do ciebie :D

      Co do nowego rozdziału, już go zaczęłam, ale przez szkołę, nie jestem pewna kiedy go skończę, ale po pracuje nad nim dzisiaj i jutro i może uda mi się go na jutro skończyć, ale niczego nie obiecuję

      Usuń