-Myślałaś że go nie znajdę ? - Spytała chichocząc i przewracając kolejną stronę. Ta scena musiała przypominać jedną z tych, jakie są w filmach kiedy bohaterka zostaje przyłapana na gorącym uczynku.
-Nie, po prostu nie myślałam że będziesz taką suką żeby go czytać. - O boże. To pierwszy raz kiedy ją obraziłam. Zawsze byłyśmy.... kiepskie porównanie, ale jak siostry. Nigdy się nie kłóciłyśmy, a teraz proszę ona czyta mój pamiętnik, a ja wyzywam ją od "suk".
Przez kilka sekund patrzyła na mnie z takim wyrazem twarzy, jakby nie mogła uwierzyć że ją tak nazwałam. Potem jednak szybko odwróciła wzrok z powrotem na kartki mojego pamiętnika i zacisnęła szczękę. Wiedziałam że chociaż nie dała tego po sobie poznać, zraniło ją moje przezwisko. Wyciągnęłam rękę w oczekiwaniu aż wręczy mi moją własność. Jeszcze przez chwilę udawała obojętną, a potem zamknęła zeszyt i podała mi go. Odłożyłam go na szafkę nocną, żeby schować go później, tym razem w bezpieczniejszym miejscu. Zamknęłam drzwi, nie chcąc żeby Margaret znowu wszystko usłyszała, a wiedziałam że szykuje się awantura. W moich żyłach buzowała złość. Zacisnęłam szczękę i zaczęłam mrugać, nie pozwalając słonym łzom wydostać się z moich oczu.
-Jak mogłaś ?- Mimo moich starań mój głos trochę się łamach od szlochu, który usiłował się ze mnie wydostać, na co mu nie pozwalałam.
-Martwiłam się o ciebie. - Powiedziała z widoczną, ciężką próbą zachowania obojętnej miny.
-Ja też, ale nie czytam twojego pamiętnika ! - Krzyknęłam nie mogą pohamować złości.
-Oj, zrobiłabyś to samo. Zresztą dobrze wiesz że ja nie prowadzę pamiętnika. - Powiedziała jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie i spojrzała na mnie z irytacją.
-Robyn nie tłumacz się ! Czytałaś mój pamiętnik, to jest moja własność, której ty nie powinnaś dotykać. - Powiedziałam dając nacisk na ważniejsze słowa.
Rihanna skrzywiła się na dźwięk swojego imienia.
-Wiesz że go nie lubię, czemu mnie tak nazywasz ? - Spytała marszcząc brwi.
-Kłócimy się, właśnie odkryłaś wszystkie moje tajemnice, jestem na ciebie wściekła, wszystko się kurwa wali w naszych relacjach, a ty martwisz się tylko o to że nazwałam cię twoim prawdziwym imieniem ? - Prychnęłam, po czym zaczęłam się histerycznie śmiać, co robiłam zawsze, mimo woli, kiedy się denerwowałam.
-Nie Jessica. Właśnie w całej tej historii chodzi o to że się martwię o ciebie. - Zaprzeczała moja siostra, wstając z łóżka i stając naprzeciwko mnie.
Nagle wszystkie moje uczucia zniknęły, a została tylko ta dziwna pustka. To co ona teraz powiedziała było jedynym co teraz miało sens, co teraz było prawdziwe, takie jak zawsze. Martwiła się o mnie, o swoją "bezbronną", młodszą siostrę. Jak zawsze. I tak powinno być. Może nie zawsze mi się podobało, to że się o mnie bez przerwy zamartwiała, ale teraz to jedyne wydawało mi się prawdziwe, ponieważ nie nie wiedziałam w co mam wierzyć.
-Dobra, co wiesz ? Ile przeczytałaś ? Czego się dowiedziałaś ? - Spytałam twardym tonem z równie obojętną miną, krzyżując ręce na piersi.
Rihanna opadła ciężko na fioletową pościel i poklepała miejsce obok siebie kiedy zauważyła że nie mam zamiaru usiąść. Westchnęłam i usiadłam na łóżku, zachowując jednak odstęp.
-Wiem kim jest Justin.
Justin' POV
Zaparkowałem na podjeździe i wysiadłem z auta, zamykając je. Spojrzałem na ogromny budynek, westchnąłem i uszyłem przed siebie. Wszedłem przez duże białe drzwi i skierowałem się do jego biura. Kiedy w końcu stanąłem przed drzwiami z napisem "Jack Black". Biorąc głęboki oddech otworzyłem drzwi. Mężczyzna siedzący za dużym, czarnym biurkiem od razu spojrzał w moją stronę.
-Bieber, wreszcie jesteś. Usiądź. - Powiedział wskazując na czarne krzesło znajdujące się naprzeciwko niego.
Zamknąłem za sobą drzwi i wykonałem polecenie.
-Czego chcesz ? - Spytałem chcąc mieć to już za sobą.
-Doszły mnie słuchy, że jedna z twoich... koleżanek, przyłapała cię na zabójstwie. Czyżbyś nie sprawdził dobrze terenu zanim zabiłeś tego pajaca ?
-Sprawdziłem. Ona po prostu miała pecha że zgubiła się akurat w tym momencie kiedy zastrzeliłem tego dzieciaka.
-Ach, zgubiła się ? - Zaśmiał się nie wierząc w moje słowa.
-Nie wiem, jest nowa w mieście i "pomyliła drogi". - Powiedziałem pokazując palcami cudzysłów przy ostatnich słowach.
-I tak po prostu ją wypuściłeś ? - Drążył Jack.
-Była tak roztrzęsiona i przestraszona że byłem pewny że nie wygada. Jest zbyt mądra żeby nie potraktować poważnie gościa, który zabił kogoś na jej oczach.
-I z tego co wiem, wykorzystałeś potem to że "jest zbyt mądra by ci się sprzeciwić" ? - Krótko się zaśmiał.
W odpowiedzi wzruszyłem tylko ramionami. Nie byłem pewien czy mówił o tym przesłuchaniu czy pomyślał że zmusiłem ją do seksu.
-Ale mimo to, trzeba się upewnić że na pewno nie wygada się glinom. Może i się boi, ale to może być też powód dla którego wszystko im powie. To było by dla niej łatwe rozwiązanie nieprawdaż ? Ty pójdziesz od razu do więzienia, a ona na jakiś czas będzie miała spokój, dopóki cię nie wypuszczą. - Znowu zachichotał pewnie wyobrażając sobie to wszystko.
-Przejdź do rzeczy, Black. - Pospieszyłem go. - Mam ją zabić, co nie ? Jak zawsze.
-Nie. - Jego odpowiedź zbiła mnie z tropu. - Przyprowadź mi ją tutaj. Ja sobie z nią pogadam.
Jessica's POV
Moje serce na chwile stanęło, chociaż dobrze wiedziałam że tak będzie. Bo co innego mogło ją niepokoić ? Oczy otworzyłam tam szeroko że tylko jakimś cudem nie wypadły mi z orbit. Przez długa chwilę nie mogłam nawet wziąć oddechu, jakby bojąc się że jak tylko to zrobię, ona wybiegnie z pokoju prosto na posterunek policji. I nie, nie martwiłam się o sekret Justina, o to że może wylądować za kratkami, nie o mnie chociaż zabronił mi komukolwiek mówić, tylko o Rihannę bo wiem że nie potrafi dochować sekretu, a to jest sprawa życia i śmierci. Dosłownie.
Kiedy w końcu odzyskałam mowę, z moich ust wyszedł tylko przestraszony bełkot.
-Nie możesz nikomu mówić, rozumiesz ? Wiem że nie można trzymać czegoś takiego w sekrecie, ale musisz mi zaufać i trzymać język za zębami, bo... - Wyjąkałam na jednym oddechu, lecz nie zdążyłam skończyć, ponieważ zrobiła to za mnie Rihanna.
-Zabije mnie, jak się dowie. - Jej spokojny ton, zamiast mnie uspokoić przeraził mnie jeszcze bardziej i zaczęłam jeszcze szybciej łapać oddech, przez co moje serce waliło, jakby zamiast niego w mojej klatce piersiowej siedział koliberek. Czułam jak bije, uderzając w moje żebra.
-Jak możesz być taka spokojna ? - Spytałam po wielu minutach kiedy próbowałam ponownie odzyskać głos.
-Bo wiem że możliwe że już próbował. - Oczy Rihanny najpierw powędrowały na jej stopy, ale po chwili spojrzała mi prosto w oczy. Nie wyrażały one w ogóle strachu, co mnie zdziwiło.
-Co ? - Ledwo udało mi się wypuścić to proste słowo z mojego gardła.
"Przecież nie miałby powodu żeby to zrobić... " chciałam powiedzieć, ale wiedziałam że moja siostra nie widziałaby w tym sensu.
-Nie jetem pewna. - Szybko wyjaśniła. - Ale może to ona zaatakował mnie tego feralnego dnia ? Pomyśl, może rozgryzł że mówimy sobie wszystko i pomyślał że mi powiedziałaś. - Mówiła żywo, jakby chodziło o jakiś tajemniczy związek jej ulubionej hollywoodzkiej pary.
-To wtedy raczej zabił by mnie, Rihanna. - Powiedziałam uderzając palcem wskazującym w moją klatkę piersiową.
-Może nie chciał. - Powiedziała podnosząc jedną brew i uśmiechając się, jakby rozmawiała z psiapsiółom o tym że jakiś chłopak się w niej zabujał. To zaczynało się robić chore.
-Co masz przez to na myśli ? - Spytałam przybierając niezrozumiały wyraz twarzy.
-O Jezu, no może mu się podobasz ? - Powiedziała wstając.
-Co ?! - Niemal krzyknęłam, a mój głos brzmiał niemal jak przerażony.
-No pomyśl. Przecież przyszedł tu kilka dni temu co nie ? I co wtedy się działo ? A co się dzieje często w szkole ? - Mówiła, cały czas uśmiechając się w ten sam sposób. Wyglądała niemal na szczęśliwą z tej hipotezy.
-Chciał mnie zirytować Riri. - Zaprzeczałam twardo, patrząc na nią jak na wariatkę.
-A to co powiedział na plaży ? - Powiedziała, wiedząc że na ten argument nie będę umiała odpowiedzieć.
Czy to mogło mieć sens ? Przecież wtedy tak fajnie nam się rozmawiało. Nagle w mojej głowie zabrzmiały jego słowa z tego wieczoru "Podobasz mi się". Chwila.... I ja nie byłam pewna ? Ugh, czy ja opowiedziałam to Rihannie tak szczegółowo ? Ale teraz jak nad tym pomyślę...
"Pierwszego dnia szkoły,chciałem cię po prostu zdobyć.Myślałem że jesteś jak każda,że od razu mi się oddasz.Ale... podczas pocałunku...poczułem się dziwnie.Nigdy czegoś takiego nie czułem.Nie potrafię tego opisać,ale to przyjemne uczucie.Potem całowałem cię żeby znów to poczuć,nie mogłem się powstrzymać.W dodatku się opierasz... wiem że to może brzmieć głupio,ale to podniecające,kiedy zdobywam cię powoli,nie tak jak wszystkie inne laski,że od razu dają się zaciągnąć do łóżka.No i takie "polowanie" jest dużo ciekawsze.Po za tym... nie wiem czy to zauważyłaś,ale jesteś cholernie atrakcyjna. (...) Kiedy jestem blisko ciebie,ciągnie mnie do ciebie.Nie potrafię się oprzeć i próbuję cię chyba przekonać do siebie przez te pocałunki.Wiem że to głupie,ale... Ostatnio chyba nawet zaczęło działać."
I potem ten pocałunek i... inne rzeczy... nieważne.
Potrzebowałam czasu żeby nad tym pomyśleć. Wtedy byłam zauroczona tym wszystkim, ale teraz jego słowa w ogóle do mnie nie docierały. Wtedy chciałam wierzyć że to mówi, a teraz to nie miało sensu. Nie jeśli wychodziło to z jego ust. To było zbyt... słodkie, jak na niego. Zbyt banalne. Zbyt odpowiednie do mojej odpowiedzi na jego pytanie. Zbyt proste.
On jest idealnym kłamcą.
Kiedy w końcu odzyskałam mowę, z moich ust wyszedł tylko przestraszony bełkot.
-Nie możesz nikomu mówić, rozumiesz ? Wiem że nie można trzymać czegoś takiego w sekrecie, ale musisz mi zaufać i trzymać język za zębami, bo... - Wyjąkałam na jednym oddechu, lecz nie zdążyłam skończyć, ponieważ zrobiła to za mnie Rihanna.
-Zabije mnie, jak się dowie. - Jej spokojny ton, zamiast mnie uspokoić przeraził mnie jeszcze bardziej i zaczęłam jeszcze szybciej łapać oddech, przez co moje serce waliło, jakby zamiast niego w mojej klatce piersiowej siedział koliberek. Czułam jak bije, uderzając w moje żebra.
-Jak możesz być taka spokojna ? - Spytałam po wielu minutach kiedy próbowałam ponownie odzyskać głos.
-Bo wiem że możliwe że już próbował. - Oczy Rihanny najpierw powędrowały na jej stopy, ale po chwili spojrzała mi prosto w oczy. Nie wyrażały one w ogóle strachu, co mnie zdziwiło.
-Co ? - Ledwo udało mi się wypuścić to proste słowo z mojego gardła.
"Przecież nie miałby powodu żeby to zrobić... " chciałam powiedzieć, ale wiedziałam że moja siostra nie widziałaby w tym sensu.
-Nie jetem pewna. - Szybko wyjaśniła. - Ale może to ona zaatakował mnie tego feralnego dnia ? Pomyśl, może rozgryzł że mówimy sobie wszystko i pomyślał że mi powiedziałaś. - Mówiła żywo, jakby chodziło o jakiś tajemniczy związek jej ulubionej hollywoodzkiej pary.
-To wtedy raczej zabił by mnie, Rihanna. - Powiedziałam uderzając palcem wskazującym w moją klatkę piersiową.
-Może nie chciał. - Powiedziała podnosząc jedną brew i uśmiechając się, jakby rozmawiała z psiapsiółom o tym że jakiś chłopak się w niej zabujał. To zaczynało się robić chore.
-Co masz przez to na myśli ? - Spytałam przybierając niezrozumiały wyraz twarzy.
-O Jezu, no może mu się podobasz ? - Powiedziała wstając.
-Co ?! - Niemal krzyknęłam, a mój głos brzmiał niemal jak przerażony.
-No pomyśl. Przecież przyszedł tu kilka dni temu co nie ? I co wtedy się działo ? A co się dzieje często w szkole ? - Mówiła, cały czas uśmiechając się w ten sam sposób. Wyglądała niemal na szczęśliwą z tej hipotezy.
-Chciał mnie zirytować Riri. - Zaprzeczałam twardo, patrząc na nią jak na wariatkę.
-A to co powiedział na plaży ? - Powiedziała, wiedząc że na ten argument nie będę umiała odpowiedzieć.
Czy to mogło mieć sens ? Przecież wtedy tak fajnie nam się rozmawiało. Nagle w mojej głowie zabrzmiały jego słowa z tego wieczoru "Podobasz mi się". Chwila.... I ja nie byłam pewna ? Ugh, czy ja opowiedziałam to Rihannie tak szczegółowo ? Ale teraz jak nad tym pomyślę...
"Pierwszego dnia szkoły,chciałem cię po prostu zdobyć.Myślałem że jesteś jak każda,że od razu mi się oddasz.Ale... podczas pocałunku...poczułem się dziwnie.Nigdy czegoś takiego nie czułem.Nie potrafię tego opisać,ale to przyjemne uczucie.Potem całowałem cię żeby znów to poczuć,nie mogłem się powstrzymać.W dodatku się opierasz... wiem że to może brzmieć głupio,ale to podniecające,kiedy zdobywam cię powoli,nie tak jak wszystkie inne laski,że od razu dają się zaciągnąć do łóżka.No i takie "polowanie" jest dużo ciekawsze.Po za tym... nie wiem czy to zauważyłaś,ale jesteś cholernie atrakcyjna. (...) Kiedy jestem blisko ciebie,ciągnie mnie do ciebie.Nie potrafię się oprzeć i próbuję cię chyba przekonać do siebie przez te pocałunki.Wiem że to głupie,ale... Ostatnio chyba nawet zaczęło działać."
I potem ten pocałunek i... inne rzeczy... nieważne.
Potrzebowałam czasu żeby nad tym pomyśleć. Wtedy byłam zauroczona tym wszystkim, ale teraz jego słowa w ogóle do mnie nie docierały. Wtedy chciałam wierzyć że to mówi, a teraz to nie miało sensu. Nie jeśli wychodziło to z jego ust. To było zbyt... słodkie, jak na niego. Zbyt banalne. Zbyt odpowiednie do mojej odpowiedzi na jego pytanie. Zbyt proste.
On jest idealnym kłamcą.
***
Leżałam na łóżku odrabiając pracę domową z chemii, kiedy mój telefon wydał krótki dźwięk i zawibrował, sygnalizując nową wiadomość. Sięgnęłam po niego i przejechałam palcem po ekranie otwierając sms-a. Był od Justina.
Hej, mała. Jesteś w domu ?
Zdziwiłam się, ale mimo tego że nie wiedziałam co dokładnie mam o nim myśleć, odpisałam w przeciągu kilku sekund.
Tak, a co ?
Nie czekałam nawet minuty kiedy dostałam odpowiedź.
Wyjdź przed dom.
Wstałam jak oparzona z łóżka i podeszłam do okna, przez które był widok na wszystko co znajdowało się przed domem. Justin stał oparty o swoje auto, na skraju ulicy przed jej domem. Od razu szczęka opadła mi na podłogę. Chłopak zauważył mnie, za szczęście przez odległość nie widząc mojej miny. Odwróciłam się i chwile nad tym myśląc, zasunęłam zasłony, zakrywając okno.
Uśmiechnęłam się sama do siebie, położyłam na brzuchu podpierając rękami i wróciłam do pracy domowej.
Jednak po 2 minutach spokoju mój telefon znowu zabrzęczał.
Nie ignoruj mnie, bo sam po ciebie przyjdę.
-Kurwa. - Wyrwało mi się.
Schowałam telefon do kieszeni rurek i wstałam z łóżka. Szybko założyłam kurtkę i trampki i wyszłam z pokoju. Skierowałam się schodami na dół, by później wyjść frontowymi drzwiami na dwór. Przeszłam przez furtkę i szłam w kierunku Justina. On słysząc moje kroki, odwrócił głowę i spojrzał na mnie. Na jego twarzy widniał ten łobuzerski uśmiech, który gościł na niej niemal przez cały czas.
-Hej, mała. - Rzucił kiedy do niego podeszłam.
-Czego chcesz ? - Powiedziałam chcąc przejść od razu do sedna sprawy i krzyżując ręce na piersi.
-Widzę że ktoś wstał z łóżka lewą nogą. - Powiedział podnosząc jedną brew i chichocząc.
-Nie denerwuj mnie, Bieber i powiedz o co ci kurwa chodzi. - Wycedziłam przez zęby.
Justin spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Coś ty dzisiaj taka zadziorna. - Spytał nadal się uśmiechając.
Cisza była moją odpowiedzią. Odwróciłam wzrok i patrzyłam wszędzie tylko nie na chłopaka, ponieważ nie mogłam już znieść jego oczu wypalających dziury w moich oczach. Nie spodziewanie Justin pociągnął mnie za rękę przyciągając do siebie i łącząc nasze usta razem. Z początku ze względu na szok nie powstrzymywałam go, co nie znaczy że odwzajemniłam pocałunek. Po prostu stałam nieruchomo, zszokowana. Justin szybko to wykorzystał. Obrócił nas i przycisnął mnie do samochodu, jednocześnie pogłębiając pocałunek. Wtedy odzyskałam umiejętność poruszania się i z całych sił próbowałam go odepchnąć. Udało mi się jednak tylko oderwać swoje usta od jego. Cóż, szczerze to przegrałabym nawet z 8-letnią dziewczynką, a biorąc pod uwagę że Justin to wysportowany 19-latek... nie miałam z nim szans. Widząc że się wyrywam złapał moje nadgarstki i oparł je po obu stronach mojej głowy. Spróbował ponownie złączyć nasze wargi, jednak robiłam wszystko żeby mu to umożliwić, a jeśli już mu się to udawało, nie odwzajemniałam pocałunku i szybko uwalniałam swoje usta. Widząc że mimo przewagi mięśni nie wygra, Justin "wypuścił mnie z pułapki" i spojrzał na mnie zdziwiony. Chciałam po prostu pójść z powrotem do domu, jednak on cały czas zastawiał mi drogę, stojąc przede mną, a ja ciągle byłam oparta o jego wóz. Nie ma możliwości ucieczki.
-Ok, spodziewałem się raczej czegoś innego. - Powiedział nadal nosząc na twarzy wyraz zdziwienia.
-Zdefiniuj. - "Założyłam" na twarz obojętną maskę, a mój głos był przesiąknięty jadem.
-Nooo, teraz powinniśmy się raczej obściskiwać,a zamiast tego gadamy o tym że jakimś cudem mi się nie oddałaś. - Wyrzucił ręce w powietrze, sygnalizując że "nie tak powinno być".
-"Jakimś cudem ci się nie oddałam", co ty myślisz że ja jestem jakąś dziwką na zawołanie ? - Krzyknęłam oburzona jego zachowaniem co do mnie.
-Nie, oczywiście że nie. - Powiedział szybko, tłumacząc się.
W jego głosie wyczułam coś niepokojącego, nie znałam tego, ani nie potrafiłam nazwać, ale już kilka razy słyszałam to w jego słowach, a w sumie to prawie w każdym wyrazie, który wychodził z jego idealnych ust.
-Kłamiesz. - Zarzuciłam krzyżując ręce na piersi. Chłopak nadal stał bardzo blisko mnie, więc z niemałym trudem wykonałam tą prostą czynność.
-Co ? Nie. Mówię prawdę. - Nawet nie starał się dobrze skłamać. Czyli wydało się. Ma mnie za "swoją osobistą niunie do zabawy". - No może jest w tym - Chwile nad tym myślał. - 80% prawdy. - To zdanie w jego ustach zabrzmiało bardziej jak pytanie.
Nie wytrzymałam i uderzyłam go w twarz tak mocno że jego głowa obróciła się pod siłą ciosu, a na policzku został czerwony ślad. Chłopak się cofnął co dało mi szansę na wydostanie się z "pułapki".
-Au, za co to kurwa ? - Spytał przykładając rękę do bolejącej skóry.
-Za pozostałe 20%. - Powiedziałam jadowicie i pomaszerowałam prosto do mojego domu.
Kiedy byłam na środku ulicy nagle ktoś głośno zatrąbił zaraz obok mnie. Na początku myślałam że to Justin, ale już po chwili, kiedy odwróciłam głowę, zobaczyłam jasne światła i auto jadące prosto na mnie. Z piskiem, i zawałem serca, odskoczyłam do tyłu. Auto pojechało dalej, a ja stałam tam jeszcze chwile przykładając rękę do klatki piersiowej, w miejscu gdzie moje serce waliło jak opętane. Usłyszałam za sobą głośny śmiech Justina. Odwróciłam się w jego stronę i posłałam mu mordercze spojrzenie. Trzymał się na brzuch, nie mogąc przestać się śmiać.
-Śmiej się jeszcze sekundę dłużej, a nie tylko policzek będziesz miał czerwony. - Powiedziałam ostrzegawczo. Chłopak od razu przestał się śmiać, jednak wytrzymał tak tylko kilka sekund po czym znowu napadła go głupawka.
Zirytowana szłam prosto przed siebie, do mojego domu. Usłyszałam głos Justina, jeszcze trochę się śmiejącego, wołającego za mną żebym się zatrzymała. Ignorowałam go dopóki nie dogonił mnie i nie obrócił w swoją stronę. Nie śmiał się już, ale nadal się uśmiechał.
-No weź kochanie, nie obrażaj się na mnie. - Powiedział łapiąc mnie za rękę żebym nie uciekła.
-Nie nazywaj mnie tak, debilu. - Powiedziałam próbując wyrwać swoją rękę z żelaznego uścisku. Bez skutku.
-Nie udawaj, wiem że i tak mnie chcesz. - Powiedział uśmiechając się łobuzersko.
Chciałam znowu go uderzyć, ale złapał moją drugą rękę w połowie drogi do jego twarzy.
-Nie bądź taka. Co się stało ? Przecież mnie lubisz ? A przynajmniej takie odniosłem wrażenie po tych wszystkich naszych chwilach. - Powiedział marszcząc brwi. Mówił oczywiście o chwili na plaży i o tych wszystkich chwilach kiedy się całowaliśmy.
-Lubiłam, chyba. Dopóki nie uświadomiłam sobie że jesteś zwykłym dupkiem. - Wysyczałam przez zęby.
-Co się takiego stało że doszłaś do takiego wniosku ? - Spytał wyraźnie zaciekawiony. Z jego twarzy znikły już wszelkie oznaki radości. Była śmiertelnie poważna. Musiałam coś wymyślić. Przecież nie mogłam powiedzieć "bo moja siostra sądzi że to ty usiłowałeś ją zabić, a i tak wie kim jesteś bo czytała mój pamiętnik".
-Myślałam że jesteś słodki, po tych wszystkich rzeczach, które powiedziałeś na plaży, ale doszło do mnie że kłamałeś. Traktujesz mnie jak swoją zabawkę. Jesteś po prostu chujem. - Odpowiedziałam bez żadnego uczucia w głosie.
Justin ścisnął mój nadgarstek mocniej. Zabolało.
-Au, Justin to boli, przestań. - Zażądałam, ale on zdawał wrażenie jakby w ogóle tego nie usłyszał.
-Masz racje. Kłamałem. Tak, mam cię za moją dziwkę. Tak, jestem chujem. A ty nie jesteś zbyt mądra, skoro obrażasz kogoś, kto bez wahania może cię skrzywdzić. - Powiedział cały czas nie odrywając ode mnie wzroku. Ścisnął mój nadgarstek jeszcze mocniej, przez co skrzywiłam się i jęknęłam z bólu. Uśmiechnął się jakby mój ból sprawiał mu radość.
Bałam się. Bałam się tego szaleńczego, morderczego błysku w jego oczach. Bałam się tego strasznego wyrazu jego twarzy. Bałam się jego tajemniczego i mrocznego tonu głosu. Bałam się tego co właśnie do mnie powiedział. Bałam się o swoje życie. Bałam się go.
Nagle drzwi frontowe otworzyły się, co zmusiło Justina do spojrzenia w tym kierunku. Kiedy zobaczył że stoi w nich przerażona Rihanna, rozluźnił uścisk. Odetchnęłam z ulgą. Posłałam siostrze przepraszające spojrzenie, nie chciałam żeby to widziała.
Justin nachylił się i przyłożył usta do mojego ucha szepcząc.
-Tym razem ci się udało, ale nie zapominaj. Jestem niebezpieczny więc lepiej się mnie słuchaj, a nie będziesz miała kłopotów, suko.
-Hej, mała. - Rzucił kiedy do niego podeszłam.
-Czego chcesz ? - Powiedziałam chcąc przejść od razu do sedna sprawy i krzyżując ręce na piersi.
-Widzę że ktoś wstał z łóżka lewą nogą. - Powiedział podnosząc jedną brew i chichocząc.
-Nie denerwuj mnie, Bieber i powiedz o co ci kurwa chodzi. - Wycedziłam przez zęby.
Justin spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Coś ty dzisiaj taka zadziorna. - Spytał nadal się uśmiechając.
Cisza była moją odpowiedzią. Odwróciłam wzrok i patrzyłam wszędzie tylko nie na chłopaka, ponieważ nie mogłam już znieść jego oczu wypalających dziury w moich oczach. Nie spodziewanie Justin pociągnął mnie za rękę przyciągając do siebie i łącząc nasze usta razem. Z początku ze względu na szok nie powstrzymywałam go, co nie znaczy że odwzajemniłam pocałunek. Po prostu stałam nieruchomo, zszokowana. Justin szybko to wykorzystał. Obrócił nas i przycisnął mnie do samochodu, jednocześnie pogłębiając pocałunek. Wtedy odzyskałam umiejętność poruszania się i z całych sił próbowałam go odepchnąć. Udało mi się jednak tylko oderwać swoje usta od jego. Cóż, szczerze to przegrałabym nawet z 8-letnią dziewczynką, a biorąc pod uwagę że Justin to wysportowany 19-latek... nie miałam z nim szans. Widząc że się wyrywam złapał moje nadgarstki i oparł je po obu stronach mojej głowy. Spróbował ponownie złączyć nasze wargi, jednak robiłam wszystko żeby mu to umożliwić, a jeśli już mu się to udawało, nie odwzajemniałam pocałunku i szybko uwalniałam swoje usta. Widząc że mimo przewagi mięśni nie wygra, Justin "wypuścił mnie z pułapki" i spojrzał na mnie zdziwiony. Chciałam po prostu pójść z powrotem do domu, jednak on cały czas zastawiał mi drogę, stojąc przede mną, a ja ciągle byłam oparta o jego wóz. Nie ma możliwości ucieczki.
-Ok, spodziewałem się raczej czegoś innego. - Powiedział nadal nosząc na twarzy wyraz zdziwienia.
-Zdefiniuj. - "Założyłam" na twarz obojętną maskę, a mój głos był przesiąknięty jadem.
-Nooo, teraz powinniśmy się raczej obściskiwać,a zamiast tego gadamy o tym że jakimś cudem mi się nie oddałaś. - Wyrzucił ręce w powietrze, sygnalizując że "nie tak powinno być".
-"Jakimś cudem ci się nie oddałam", co ty myślisz że ja jestem jakąś dziwką na zawołanie ? - Krzyknęłam oburzona jego zachowaniem co do mnie.
-Nie, oczywiście że nie. - Powiedział szybko, tłumacząc się.
W jego głosie wyczułam coś niepokojącego, nie znałam tego, ani nie potrafiłam nazwać, ale już kilka razy słyszałam to w jego słowach, a w sumie to prawie w każdym wyrazie, który wychodził z jego idealnych ust.
-Kłamiesz. - Zarzuciłam krzyżując ręce na piersi. Chłopak nadal stał bardzo blisko mnie, więc z niemałym trudem wykonałam tą prostą czynność.
-Co ? Nie. Mówię prawdę. - Nawet nie starał się dobrze skłamać. Czyli wydało się. Ma mnie za "swoją osobistą niunie do zabawy". - No może jest w tym - Chwile nad tym myślał. - 80% prawdy. - To zdanie w jego ustach zabrzmiało bardziej jak pytanie.
Nie wytrzymałam i uderzyłam go w twarz tak mocno że jego głowa obróciła się pod siłą ciosu, a na policzku został czerwony ślad. Chłopak się cofnął co dało mi szansę na wydostanie się z "pułapki".
-Au, za co to kurwa ? - Spytał przykładając rękę do bolejącej skóry.
-Za pozostałe 20%. - Powiedziałam jadowicie i pomaszerowałam prosto do mojego domu.
Kiedy byłam na środku ulicy nagle ktoś głośno zatrąbił zaraz obok mnie. Na początku myślałam że to Justin, ale już po chwili, kiedy odwróciłam głowę, zobaczyłam jasne światła i auto jadące prosto na mnie. Z piskiem, i zawałem serca, odskoczyłam do tyłu. Auto pojechało dalej, a ja stałam tam jeszcze chwile przykładając rękę do klatki piersiowej, w miejscu gdzie moje serce waliło jak opętane. Usłyszałam za sobą głośny śmiech Justina. Odwróciłam się w jego stronę i posłałam mu mordercze spojrzenie. Trzymał się na brzuch, nie mogąc przestać się śmiać.
-Śmiej się jeszcze sekundę dłużej, a nie tylko policzek będziesz miał czerwony. - Powiedziałam ostrzegawczo. Chłopak od razu przestał się śmiać, jednak wytrzymał tak tylko kilka sekund po czym znowu napadła go głupawka.
Zirytowana szłam prosto przed siebie, do mojego domu. Usłyszałam głos Justina, jeszcze trochę się śmiejącego, wołającego za mną żebym się zatrzymała. Ignorowałam go dopóki nie dogonił mnie i nie obrócił w swoją stronę. Nie śmiał się już, ale nadal się uśmiechał.
-No weź kochanie, nie obrażaj się na mnie. - Powiedział łapiąc mnie za rękę żebym nie uciekła.
-Nie nazywaj mnie tak, debilu. - Powiedziałam próbując wyrwać swoją rękę z żelaznego uścisku. Bez skutku.
-Nie udawaj, wiem że i tak mnie chcesz. - Powiedział uśmiechając się łobuzersko.
Chciałam znowu go uderzyć, ale złapał moją drugą rękę w połowie drogi do jego twarzy.
-Nie bądź taka. Co się stało ? Przecież mnie lubisz ? A przynajmniej takie odniosłem wrażenie po tych wszystkich naszych chwilach. - Powiedział marszcząc brwi. Mówił oczywiście o chwili na plaży i o tych wszystkich chwilach kiedy się całowaliśmy.
-Lubiłam, chyba. Dopóki nie uświadomiłam sobie że jesteś zwykłym dupkiem. - Wysyczałam przez zęby.
-Co się takiego stało że doszłaś do takiego wniosku ? - Spytał wyraźnie zaciekawiony. Z jego twarzy znikły już wszelkie oznaki radości. Była śmiertelnie poważna. Musiałam coś wymyślić. Przecież nie mogłam powiedzieć "bo moja siostra sądzi że to ty usiłowałeś ją zabić, a i tak wie kim jesteś bo czytała mój pamiętnik".
-Myślałam że jesteś słodki, po tych wszystkich rzeczach, które powiedziałeś na plaży, ale doszło do mnie że kłamałeś. Traktujesz mnie jak swoją zabawkę. Jesteś po prostu chujem. - Odpowiedziałam bez żadnego uczucia w głosie.
Justin ścisnął mój nadgarstek mocniej. Zabolało.
-Au, Justin to boli, przestań. - Zażądałam, ale on zdawał wrażenie jakby w ogóle tego nie usłyszał.
-Masz racje. Kłamałem. Tak, mam cię za moją dziwkę. Tak, jestem chujem. A ty nie jesteś zbyt mądra, skoro obrażasz kogoś, kto bez wahania może cię skrzywdzić. - Powiedział cały czas nie odrywając ode mnie wzroku. Ścisnął mój nadgarstek jeszcze mocniej, przez co skrzywiłam się i jęknęłam z bólu. Uśmiechnął się jakby mój ból sprawiał mu radość.
Bałam się. Bałam się tego szaleńczego, morderczego błysku w jego oczach. Bałam się tego strasznego wyrazu jego twarzy. Bałam się jego tajemniczego i mrocznego tonu głosu. Bałam się tego co właśnie do mnie powiedział. Bałam się o swoje życie. Bałam się go.
Nagle drzwi frontowe otworzyły się, co zmusiło Justina do spojrzenia w tym kierunku. Kiedy zobaczył że stoi w nich przerażona Rihanna, rozluźnił uścisk. Odetchnęłam z ulgą. Posłałam siostrze przepraszające spojrzenie, nie chciałam żeby to widziała.
Justin nachylił się i przyłożył usta do mojego ucha szepcząc.
-Tym razem ci się udało, ale nie zapominaj. Jestem niebezpieczny więc lepiej się mnie słuchaj, a nie będziesz miała kłopotów, suko.
~*~
I jak wam się podoba ? Jest siostrzany moment i nieebezpieczny Justin. :D
Mam nadzieję że się podoba.
Przeczytasz?=Skomentuj!
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach zostawcie w komentarzu kontakt do siebie.
Ehh szkoda że tak długo nie było rozdziałów, przez to straciłaś czytelników ;c ale ja zostanę do końca !! Świetnie piszesz oby tak dalej !! < 33
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ! *.* już się nie mogę doczekać kolejnego < 33
OdpowiedzUsuń