-Dokładnie.. Na razie.Zobaczycie jeszcze ją zaliczę.
____________________________________________________
*OCZAMI JESSICI*
Weszłam do klasy i zajęłam jakieś miejsce z tyłu.Wyjęłam z torby plan lekcji i sprawdziłam co jest pierwsze... Matematyka.Pięknie !Już pierwszego dnia dostanę jedynkę !Mam farta że raczej nie dają ocen pierwszego dnia szkoły.. fiuuu.. Nawet nie zauważyłam kiedy wszyscy siedzieli już na swoich miejscach.Caroline po mojej prawej,Bonnie przede mną,a po mojej lewej... Justin.Nie wiem czemu,ale jak na niego zerknęłam nie mogłam odciągnąć od niego wzroku.'Gapienie się' przerwała mi dopiero nauczycielka,która właśnie weszła do klasy.
-Witam.Nazywam się Elizabeth Collins - wypisała swoje imię i nazwisko na tablicy - i będę waszą nową nauczycielką,ponieważ Pani Bell odeszła na emeryturę.
Uważnie przyjrzałam się kobiecie stojącej za biurkiem.Była to brunetka i jasnej karnacji i wyglądała góra na 30 lat.Była dość szczupła.Miała na sobie kremową bluzkę z krótkim rękawem i kołnierzykiem oraz ciemne jeansy.Na nogach miała brązowe klapki.Ogólnie byłą nawet ładna.
-Podobno jest tutaj nowa uczennica.Panno... Black,proszę wstać,podejść pod tablice i przedstawić się.
Wykonałam polecenie.Wstałam z ławki po czym skierowałam się pod tablicę.
-Nazywam się Jessica Black i przeprowadziłam się tutaj z Nowego Yorku.
-Dobrze,proszę usiąść z powrotem w ławce.-powiedziała nauczycielka.Podeszłam do swojej ławki i usiadłam.
-Dobrze więc... Mimo że jest pierwszy dzień szkoły chciałabym już zacząć temat więc.. otwórzcie podręczniki na stronie pierwszej i zacznijcie czytać.
Zgodnie z poleceniem otworzyłam książkę i próbowałam załapać o czym będzie ta lekcja.Po chwili mojego czytania dostałam liścik od Caroline.
Nie chce się kłócić,ale mówiłam prawdę co do Justina.
Gadałam z nim i wydaje się spoko...
Przecież zawsze tak jest na początku znajomości !
Ale mówiłaś że jest niebezpieczny,a jak widzisz nie zastrzelił mnie.
Oj no.. Nie mówiłam że przy wszystkim wyciągnie broń i odstrzeli ci głowę !Nie zabija bez powodu... tak sądzę.Ale jak z nim będziesz... to znaczy on ma często niekontrolowane napady złości.
Skąd wiesz ?Chodziłaś z nim ?
Ja.. tak.. ale to był błąd.. i dlatego ci tego odradzam.
Miło że co na mnie zależy,ale... sama umiem o siebie zadbać.
Po raz któryś podałam w jej stronę kawałek kartki papieru,a ona zamiast odpisać zgniotła go i włożyła do piórnika.Znów próbowałam się skupić na tekście w podręczniku,ale znów mi się nie udało.Tym razem po prostu mnie to nudziło na śmierć.Oczy same mi się zamykały i ogarniało mnie znudzenie przez co pojmowałam tylko poło... 1/3 tego co powinnam.Kiedy cudem skończyłam czytać zadzwonił dzwonek.Już ?No nic.Zgarnęłam książki i piórnik z ławki i wrzuciłam je do torby po czym wstałam i założyłam ją na ramię,a następnie bez pośpiechu wyszłam z klasy.Kiedy miałam właśnie podejść do mojej szafki ktoś nagle pchnął mnie na ścianę.Już miałam krzyknąć kiedy zorientowałam się kto to był.
-Justin,co ty wyprawiasz ?-zapytałam zdezorientowana i zirytowana.
-A na co ci to wygląda ?-chłopak odpowiedział z uśmiechem po czym położył swoje ręce na ścianie po obu moich stronach tworząc tak zwaną klatkę.
-Justin.
-Huh ?
-Mogę sobie pójść ?
-Nie-powiedział z łobuzerskim uśmiechem na twarz,ale mnie zaczynał już powoli denerwować.
-Justin,puść mnie.-zażądałam próbując odepchnąć chłopaka od siebie.
-Bo co ?
Nie wiedziałam co na to odpowiedzieć.Chłopak przybliżył się do mnie trochę.Nie wiedziałam o co mu chodziło.Może Caroline miała częściowo rację ?No może ta sytuacja nie wskazuje że jest kryminalistą,ale nie jest odpowiedni dla mnie jeśli po jednej rozmowie zaczyna coś... takiego.
-Justin,nooo..
-Hm ?-wymruczał.
-Puść mnie.
-Nie-powiedział i jeszcze bardziej się przybliżył.Nasze twarze dzieliło już tylko kilka centymetrów.
-Justin...-powiedziałam lekko zirytowana.Nie chciałam się teraz całować,ale nie powiem że gdzieś głęboko nie miałam na to ochoty.Przybliżył się jeszcze trochę i zetknął nasze nosy.
-Justin..
-Tak ?-wymruczał... znowu.
-Puść mnie.-zażądałam ale to dało odwrotny rezultat,bo szybko i pewnie złączył nasze usta.Inaczej mówiąc cmoknął mnie w usta.Gdyby nie to że jetem uparta,kontynuowałabym to... no ale cóż,jestem.Zebrałam w sobie siłę i jednym ,zdecydowanym ruchem odepchnęłam chłopaka od siebie.Nawet nie pomyślałabym że mi się uda,a jednak.
-Co to miało być ?-spytał zdezorientowany.
-A ten pocałunek to co ?
-Nie mów że nie chciałaś żebym naprawdę pocałował,a nie tylko cmoknął.-powiedział,a raczej znowu wymruczał,znowu się do mnie przybliżając.Był teraz na tyle blisko żeby znów mnie pocałować.
-Wal się.-odparłam,a ton mojego głosu był zimny.
-Nie lubię tego robić sam,wiesz ?-cicho się zaśmiał i znów mnie cmoknął.Znów go odepchnęłam.
-Odwal się !-powiedziałam odrobinę podnosząc głos i odeszłam w stronę swojej szafki jak zamierzałam wcześniej.Otworzyłam ją,wyjęłam z torby niepotrzebne już książki po czym włożyłam je do szafki.Następnie wyjęłam z niej książki do historii bo według mojego planu lekcji była następna.Nie wiedziałam co z sobą zrobić do końca przerwy,więc po prostu oparłam się plecami o już zamkniętą szafkę,wyjęłam komórkę i weszłam na twettera.Napisałam
Pierwszy dzień szkoły i już mnie ktoś cmoknął... wiem dziwne.
oraz
Pokłóciłam się z (jak mi się wydaje) BF o.. chłopaka.. tylko to nie tak jak myślicie... nie ważne.
Po czym schowałam komórkę do kieszeni jeansów.Włożyłam ręce do kieszeni kurtki po czy skapłam się (tak dopiero teraz) że jestem w gorącym Miami i mam na sobie kurtkę.Muszę się przyzwyczaić do szortów i spódniczek.Otworzyłam szafkę,ściągnęłam kurtkę po czym wepchnęłam ją do niej.Zamykając szafkę,poczułam na sobie czyjeś spojrzenie.Odwróciłam się i zobaczyłam Caroline i Bonnie.
-Co to było to przed chwilą ?-spytała blondynka.
-Ale co przed chwilą ?-nie wiedziałam o co jej chodzi.
-No to z Justinem.-skrzyżowała ręce na piersi i patrzyła na mnie uparcie.Nie rozumiałam co ją to w ogóle obchodzi.
-Nic takiego.Chyba specjalnie chciał mnie wkurzyć.
-Bo ?Co zrobił ?-spytała Bonnie.
Westchnęłam.
-Szłam sobie i on pchnął mnie na ścianę i .. chyba chciał mnie wkurzyć bo nie chciał mnie puścić,a potem 2 razy cmoknął mnie w usta.Nic takiego.
-O.-westchnęła Caro.-Myślałam że wy...
-Nawet jeśli bym się z nim całowała to co ci do tego ?Nie rozumiem o co ci chodzi.Nie chce się kłócić ale czemu wpychasz nos w nie swoje sprawy ?
-Ty nic nie rozumiesz,bo chodzisz do tej szkoły dopiero jeden dzień.Nie słyszałaś co mówią...-zaczęła ale nie dałam jej dokończyć.
-Chcesz żebym myślała że to kryminalista bo słyszałaś takie plotki ?
-To jest prawda !
-Skąd to niby wiesz ?
-No bo.. no... ja.. nie wiem tak dokładnie,ale..
-No właśnie.Nic o nim nie wiesz.Może jest seksistowskim pajacem,ale nie kryminalistą.Nie ma na to dowodów.
-Kilka razy przesłuchiwała go policja w sprawach morderstwa.-zauważyła nagle Bonnie.Obie na nią spojrzałyśmy.
-No widzisz.-Caroline uśmiechnęła się triumfalnie patrząc na mnie.
Tym razem nie miałam argumentu.Po prostu sobie poszłam.Na moje szczęście akurat zadzwonił dzwonek.Skierowałam się do sali 10 gdzie miała odbyć się lekcja historii.Usiadłam w tym samym miejscu co w poprzedniej klasie.Lekcja minęła mi bardzo powoli.Nie lubię historii.Reszta lekcji jednak poszła szybko.Ostatnia była biologia.Znów siedziałam w tym samym miejscu i nudziłam się trochę.Nagle dostałam liścik od... Justina.
Za szkołą po lekcjach.Nie waż się nie przyjść.
Ok.To trochę dziwne,ale spoko.Nie wiedząc co odpisać,zmięłam kawałek kartki i włożyłam go do piórnika.Reszta lekcji minęła mi na rozmyślaniu o co może mu chodzić.I tak minęła lekcja.Za szybko moim zdaniem.Gdy dzwonek zadzwonił,poszłam w kierunku swojej szafki,otworzyłam ją,włożyłam do niej niepotrzebne książki,wyjęłam z niej kurtkę.którą następnie włożyłam do torby i zamknęłam szafkę.Powoli wyszłam z budynku i skierowałam się na jego tyły.Tam zastałam Justina.Stał oparty plecami o ścianę.
-Więc... o co chodzi ?-spytałam darując sobie jakieś powitanie.
Odwrócił głowę w moją stronę i spojrzał na mnie.
-Nic takiego-powiedział podchodząc do mnie powoli.
-To po co miałam tu przy...-nie zdążyłam dokończyć,bo chłopak ponownie pchnął mnie na ścianę ,blokując mi drogę ucieczki,ustawiając ręce po obu moich stronach tworząc 'klatkę'.Tym razem darował sobie zbędne ceregiele i pewnie wpił się w moje usta.Chciałam zaprotestować,odepchnąć go,ale jakaś część mnie nie chciała tego robić.Po jakiejś chwili zdecydowałam się go odepchnąć.Udało się.Jego klatka piersiowa podnosiła się szybko,a ja nie wiedziałam czy to ze złości czy od tego całowania.
-Co ty wyprawiasz ?!-prawie krzyknęłam.Sama także miałam nierówny oddech od jego pocałunków.Chłopak zachichotał.
-Naprawdę mnie wiesz ?Właśnie się całowaliśmy.
-Nie.. To ty -pokazałam na niego palcem-Całowałeś mnie-tym razem pokazałam na siebie.Justin znowu zachichotał.
-Cokolwiek pozwoli ci zasnąć.
-Dobra.. nie będę tego komentować.-potrząsnęłam głową- Czyli chciałeś się tutaj ze mną spotkać tylko po to żeby się ze mną całować ?-spytałam z niedowierzeniem.
-Nie do końca.-powiedział i podszedł bardzo blisko mnie.-Chciałem ci pokazać że tego chcesz.-wyszeptał mi do ucha i znów zaczął całować.Tym razem odepchnęłam do niemal od razu.
-Nie chce !
-To czemu kiedy cię chwilę temu pocałowałem nie opierałaś się ?-podniósł jedną brew.
-No bo... ja... Nie ważne.-powiedziałam zrezygnowana-Ale przecież potem cię odepchnęłam.
-Ale ważne jak zareagowałaś na początku.
-Czemu ?
-Bo to była twoja reakcja zanim omówiłaś 'za' i 'przeciw'.Czyli pokazałaś czego tak naprawdę chcesz.
-Ale przecież nie odwzajemniłam ani jednego pocałunku !
-Ale się nie opierałaś.
-Dobra.. nie mam ochoty już z tobą gadać.Idę do domu.
-Podwieźć cię ?-spytał kiedy już odchodziłam.
-Nie,dzięki.Przejdę się.-odpowiedziałam szybko i skierowałam się na chodnik.Puki nie było żadnego skrzyżowania,wiedziałam że idę w dobrą stronę.Ale kiedy nagle weszłam na miejsce gdzie trzeba było wybrać,musiałam się zastanowić,a raczej postawić na instynkt bo nie miałam w ogóle pojęcia gdzie mam iść.Skręciłam w prawo i szłam dalej.Towarzyszyła mi piosenka 'Wings' Little Mix,która leciała właśnie z mojej komórki.Szłam patrząc na ziemię.Po kilku minutach podniosłam oczy żeby sprawdzić czy rozpoznaje już okolice.Jednak zamiast mojego osiedla zauważyłam jakąś starą kamieńnicę.Już chciałam zawrócić kiedy zauważyłam Justin ze swoją paczką i jakimś chłopakiem,którego nie rozpoznałam.Ciekawość wzięła górę nad rozsądkiem.Wyłączyłam muzykę w komórce i schowałam się za ścianą tak,bym była niezauważalna,ale żebym sama wszystko widziała.Wysiliłam słuch żeby usłyszeć o czym rozmawiają.Usłyszałam jakieś strzępki rozmowy:
-Trzeba było nie wchodzić w to gówno-powiedział Justin do chłopaka którego nie rozpoznałam.
-Nie proszę,zdobędę pieniądze.-błagał nieznajomy.
-Niestety.I tak daliśmy ci już więcej czasu niż miałeś.-powiedział jeden z paczki Jussa.
-Sorry stary.Nie bierz tego do siebie-powiedział Justin po czym wyciągnął pistolet,wymierzył w głowę nieznanego mi chłopaka i strzelił.Z mojego gardła wydobył się cichy krzyk,chociaż teraz tak bardzo chciałabym być cicho.Juss odwrócił głowę w moją stronę.. o nie.. usłyszeli mnie.
-Shh.. słyszycie ?Cholera ktoś tu jest.-powiedział do chłopaków.Z bronią w ręku zaczął iść w moim kierunku.W duchu modliłam się by mnie nie zabił tak jak tego chłopaka.Caroline miała racje.On jest kryminalistą,mordercą,potworem.... Justin był już tylko kilka kroków ode mnie,a ja byłam coraz bardziej przerażona.Kiedy już mnie zobaczył jego oczy otworzyły się szeroko ze zdziwienia.
-Jessica ?-szepnął zszokowany.
Nic nie odpowiedziałam.
-Co ty tu do cholery robisz ?!-spytał już nie zbyt cicho.Bardziej to krzyknął.
-Zabłądziłam-wybękotałam przerażona.
Chłopak złączył usta w jedną linię.
-Ile widziałaś ?
-Nic.
-To byś nie byłą taka przestraszona.Ile widziałaś ?Tylko mów prawdę.
-Jak zabiłeś tego chłopaka.
-Cholera jasna !
Nagle podniósł mnie,przerzucił sobie przez ramię po czym zaczął iść.Próbowałam się szarpać,ale nic z tego nie było.Nagle wsadził mnie na przednie siedzenie pasażera w swoim aucie i zamknął drzwi.Byłam przerażona.Po chwili sam wsiadł na miejsce kierowcy i odpalił silnik.
-Gdzie mnie zabierasz ?
-To zależy od tego gdzie mieszkasz.-mruknął szybko.Po tonie głosu mogłam stwierdzić że był zdenerwowany.
Nie byłam pewna czy powinnam mu podać mój numer domu.
-Zawieziesz mnie do domu ?
-Tak.To gdzie to jest ?
-Nowl Street 59
Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy.Kiedy w końcu byliśmy na miejscu Justin zatrzymał samochód.Już miałam wychodzić kiedy nagle się odezwał.
-Masz nikomu nie mówić co tu zaszło.Nawet rodzinie,przyjaciołom,policji... NIKOMU.-powiedział akcentując ostatnie słowo.
-Bo ?
Zaśmiał się jakoś tak dziwnie.
-Bo inaczej będziesz martwa.Zabiję cię.
Przełknęłam ciężko ślinę i wyszłam z auta po czym skierowałam się do domu.
______________________________
NN mam nadzieję że się wam podoba ^^
Przeczytasz=Skomentuj
Każdy komentarz i każde wejście na dużo dla mnie znaczy :)
Kolejna nn będzie jutro albo po jutrze ;*
Ooo to był świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuń