Nie myślałam, że tak szybko zakończy się moja "gra" a na pewno nie mogłam przewidzieć takiego obrotu spraw. Wiedziałam że to było dość ryzykowne, zwłaszcza po tym co powiedział mi Jack, ale... nie doceniłam go. Ręce nadal mi się trzęsły. W chwili gdy go poznałam, mój umysł od razu zareagował, kazał uciekać, ale olałam to uczucie. Głupia. Gdybym wtedy posłuchała Caroline, nie doszło by do żadnego z wydarzeń ostatniego miesiąca. Nie byłabym świadkiem morderstwa, nie musiałabym składać fałszywych zeznań, nie musiałabym okłamywać Rihanny, nie dowiedziałabym się kim tak naprawdę jest Jack, nie wystawiłabym mojego serca na takie tortury, nie bałabym się tak bardzo. Gdybym mogła cofnąć czas... Posłuchałabym Caroline i trzymała się od niego z daleka. Miałabym normalne życie o jakim marzyłam i jakie wyobrażałam sobie kiedy się przeprowadzałam. Piękne życie w Miami. Zwyczajne życie jakie zwyczajna nastolatka może mieć. Chłopaki, przyjaciółki, zakupy, plaże... pięknie. Zamiast tego, mam piekło. Wystarczyła ta jedna decyzja, która wszystko zepsuła. Niewinna, mała pomyłka. Pochyliłam głowę chowając ją w kolanach. Gorzkie łzy polały się z moich oczu, ponieważ mój umysł odtworzył od nowa wydarzenia dzisiejszego dnia.
Już ponad tydzień udawało mi się wychodzić cało i "wygrywać naszą grę". Wiele razy niewiele brakowało, a roześmiałabym się w momencie kiedy chłopak zaczynał się opamiętywać. Z dnia na dzień jednak wydawał się coraz częściej przypominać sobie o Jacku i coraz rzadziej dawał się ponieść. Zresztą nie miał do tego okazji, nie za wiele razy byliśmy całkiem sami. Dzisiaj po szkole Justin zaprosił mnie do siebie. Nie powiem byłam ciekawa jak wygląda dom w którym mieszkają sami faceci. Mimo że wydawało mi się to trochę podejrzane, zgodziłam się i właśnie szykowałam się na to spotkanie. Nałożyłam błyszczyk i byłam już gotowa. Rihanna uparła się żeby mnie podwieźć, więc po wyjściu z domu skierowałyśmy się do jej wozu. Byłam cholernie zdziwiona że dobrze wiedziała gdzie ma jechać. Nie pytała się o żadne szczegóły, tylko kiedy powiedziałam jej adres zmarszczyła brwi. Nie zawahała się przed żadnym zakrętem, jechała tak jakby robiła to po raz setny.
-Skąd znasz drogę? - Spytałam podnosząc jedną brew do góry.
Na jej twarzy pojawił się ogromny rumieniec, którego nie ukryła nawet dość duża warstwa pudru. Dopiero po chwili mi odpowiedziała.
-Pamiętasz jak wspominałam o Damonie Salvatore? - Owe imię i nazwisko wypowiedziała z udawanym włoskim akcentem i zachichotała zażenowana.
-Taak, coś mówiłaś... więc? - Odpowiedziałam ze zmarszczonymi brwiami. Nie odpowiedziała mi tylko, poczekała aż sama się domyślę. Nie powiem, jestem w tym całkiem niezła.
-O mój Boże. - Powiedziałam dając oddzielny nacisk na każde słowo. - Na mnie wrzeszczałaś kiedy pomyślałaś że umawiam się z Justinem, co jest nieprawdą, a sama sypiasz z jego kumplem z gangu. - Ostatnie słowa powiedziałam z kpiną.
-Skąd wiesz że też w tym siedzi? Może jest starszym bratem, któregoś z nich? - Broniła się Rihanna.
-Nie sądzę, żaden nie ma włoskiego nazwiska. - Zaśmiałam się. Wyglądała teraz jak wielki pomidor. Przynajmniej przypominała go kolorem.
Słaby uśmiech wkradł się na moją twarz przez wspomnienie tej jazdy. Kiedy dzisiaj ponownie spotkałam siostrę jazda nie była raczej taka przyjemna, chociaż też pełna pytań. "Nic ci nie jest? Co się stało? Zrobił ci coś? Czemu się tak trzęsiesz? Zimno ci?". Morze pytań wylewało się z jej ust. Pierwszy raz od owego wypadku i jej zwierzeń podczas mojej "nieprzytomności" była tak zaniepokojona mną i tak troskliwa. Kolejne wspomnienie cholernie mnie zabolało.
Leżeliśmy z Justinem na łóżku. Hm... Leżeliśmy... złe słowo.. czaicie o co mi chodzi. Po raz kolejny mu się oddałam, chyba rzeczywiście nad tym nie panuje, ale nie zamartwiałam się tym, bo dawno odkryłam jak to przerwać. Mogłam więc spokojnie oddać się jego pocałunkom. W pomieszczeniu nagle zrobiło się gorąco poprzez podniecenie jakie unosiło się w powietrzu. Justin pozbył się naszych bluzek i zaczął składać pocałunki wzdłuż linii mojej szczęki by potem zacząć pieścić skórę na mojej szyi. Zazwyczaj nie pozwalałam mu na nic więcej, ale tym razem odleciałam naprawdę mocno. Wiadomość że nie jesteśmy u mnie, gdzie Margaret albo Rihanna mogą wejść do pokoju w każdej chwili, pomogła w tym, co jednak wcale nie było plusem. Przez chwile bałam się że oddam mu się na tyle, by po raz kolejny zapomnieć o otoczeniu i tym że nie żywię Biebera szczególną sympatią. Justin zbliżył nasze twarze po raz kolejny, ale pocałunek nie nadszedł. Zdziwiona otworzyłam oczy, jego nadal były przymknięte jakby szykował się do pocałunku, a czas nagle stanął w miejscu. Jednak po chwili odezwał się, a to co powiedział omal nie spowodowało u mnie zawału.
-Naprawdę myślałaś że tak łatwo będzie mnie oszukać? - Wyszeptał z seksowną chrypką w głosie, w czasie kiedy jego usta nadal znajdowały się dosłownie kilka milimetrów od moich.
Rozgryzł mnie. To jedyne o czym w tej chwili myślałam. Namiętność, która jeszcze przed chwilą unosiła się w powietrzu znikła, tak samo jak moja pewność siebie. Jakiś przerażony głosik w mojej głowie krzyczał i kazał uciekać. Gdybym tylko mogła. Chłopak był nade mną co odcinało mi drogę ucieczki, a nawet jakbym próbowała, on jest zdecydowanie dużo silniejszy ode mnie, więc i tak nie miałabym szans. Byłam w pułapce. Justin otworzył oczy, jednak nadal były one przymrużone i swoim wzrokiem wypalał dziury w mojej skórze.
-Nie pomyślałaś że ze względu na to czym się zajmuje, raczej umiem wyczuć kłamstwo... i takie tanie gierki jak twoja? - Mówił tak cicho, że w normalnych warunkach ledwo bym go słyszała, ale teraz każde słowo odbijało się echem w mojej głowie.
Zaśmiał się krótko jakby z dobrego żartu i spojrzał na mnie z tym swoim łobuzerskim uśmieszkiem. Na pewno już zauważył że jestem przerażona. Cieszyło go to. Musnął ustami skórę pod moim uchem i wyszeptał.
-Pamiętasz ten wieczór kiedy kazałem ci wyjść przed dom? Rozmowę i tak dalej... - Spytał.
W odpowiedzi pokiwałam lekko głową.
-Ostrzegałem cię wtedy. Przypomniałem że bez wahania mógłbym zrobić ci krzywdę, jeśli tylko miałbym ku temu jakiś powód. - Odsunął się trochę ode mnie, jednak nadal był, jak dla mnie, za blisko. - Więc co ci odbiło żeby próbować sobie ze mną pogrywać? - Zaśmiał się z kpiną. - Sądzisz że aż tak bardzo boję się Jacka, że będę się trzymał od ciebie z daleka nawet jeśli wiem że są małe szanse że kiedykolwiek się tego dowie? Wiadomość z ostatniej chwili. Jego tu nie ma. A ja mogę z tobą zrobić co mi się żywnie podoba. - Powiedział po czym brutalnie mnie pocałował, wpychając mi język do buzi.
To był krótki pocałunek, jednak wiedziałam że na tym się nie skończy. Jakaś część mnie wierzyła że on nie jest aż takim chujem żeby zrobić mi to, wiedząc że jestem dziewicą. Ale znacznie większa część umysłu wiedziała że to go nie powstrzyma przed jego zemstą. Jest dupkiem, ale nie jakimś zwykłym, jest kryminalistą, potworem. Więc zapewne nawet się nie zawaha. Przez chwilę chciałam go błagać żeby tego nie robił ale uświadomiłam sobie, że jego tylko by to ucieszyło, ale i tak nie zmienił by swoich planów co do mnie. Więc postanowiłam zachować przynajmniej swoją godność. Ale nie zamierzałam też mu się oddać. Wręcz przeciwnie, nie oddawałam żadnego pocałunku i szarpałam się jak tylko mogłam. Moja kamienna twarz nie zdradzała żadnych emocji poza nienawiścią w oczach, którą kierowałam ku chłopakowi. Kiedy po raz któryś spróbowałam go uderzyć, oczywiście bez skutku, złapał oba moje nadgarstki i przyparł je po obu stronach mojej głowy.
-Słuchaj, - Zaczął. - Nie mam ochoty się z tobą szarpać. Powiem to tylko raz. Może być po dobroci albo po złości. Twój wybór.
Przełknęłam ciężko ślinę, ponieważ zrozumiałam co miał na myśli. Może to zrobić delikatnie, jeśli będę współpracować albo potraktować mnie brutalnie, jak dziwkę, jeśli dłużej będę się sprzeciwiać. Pomyślałam że skoro i tak ma to zrobić, nie ubędzie mi dumy, kiedy zadbam o to by nie mieć siniaków. Chociaż na myśl o tym co ma nastąpić i że mam mu się oddać, chciało mi się wymiotować. Dziwne ponieważ jeszcze 5 minut temu odlatywałam przy każdym pocałunku. Ale to teraz nie był już Justin, przystojny chłopak, na którego leci każda laska w szkole. To był Bieber, niebezpieczny gangster, który ma zamiar mnie zgwałcić. Nieważne jak dobry by był, wiedziałam że to i tak nie będzie dla mnie przyjemne. Nie pod kątem psychicznym. Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale świadomość że całuje się po prostu z Justinem, nawet kiedy wiem kim jest, jeśli robię to z własnej woli, sprawia że chcę więcej, ale teraz, chociaż nadal zajebiście całował... po prostu mnie to obrzydzało. Dreszczyki, które pojawiały się kiedy mnie dotykał, zniknęły tak samo jak ta niesamowita przyjemność kiedy całował skórę na mojej szyi i dekolcie. Serce biło mi coraz szybciej. Wiedziałam że specjalnie wszystko przedłuża, zamiast po prostu to zrobić. Droczy się ze mną, wiedząc że mnie to denerwuje i że z sekundy na sekundę boję się coraz bardziej. Na mojej pokerowej twarzy, po raz pierwszy pokazał się strach, kiedy chłopak zbliżył ręce do rozpięcia mojego stanika. I wtedy kiedy już miał pozbyć się kolejnej części mojej garderoby rozległ się huk. Najprawdopodobniej dobiegał on z dołu i brzmiał jak strzał z pistoletu. Justin od razu zareagował, przerywając swoje gierki i odwracając głowę w stronę drzwi. Zmrużył zaskoczony brwi i bez słowa wstał i wyszedł, jak sądzę, sprawdzić co takiego się stało.
Czasem żeby coś zauważył potrzeba wielu godzin, czasem paru minut. Ja w ciągu jednej sekundy dostrzegłam moje rzeczy oraz szklane drzwi prowadzące na dwór. Szybko włożyłam koszulkę, złapałam mój telefon i jak oparzona wstałam z łóżka podbiegając do owej możliwości ucieczki. W duchu modliłam się o to by nie były zamknięte. Ku mojemu zaskoczeniu, po pociągnięciu za klamkę, drzwi otworzyły się. Byłam prawie pewna że Bieber wcześniej zablokował mi wszystkie drogi ucieczki, ale widocznie nie sądził że mogłabym jakimś cudem uciec. Wybiegając na dwór, napisałam do Rihanny, krótką wiadomość.
"SOS"
Zawsze wysyłałyśmy to sobie kiedy naprawdę i nie nażarty potrzebowałyśmy natychmiastowej pomocy. Nigdy nie ignorowałyśmy tego kodu, nieważne co robiłyśmy. Miałam więc pewność że moja siostra rzuci wszystko i przyjedzie po mnie.
I nie myliłam się. Rih zjawiła się po 5 minutach. Nie żebym w tym czasie stała w miejscu, byłam już dobry kawałek od domu chłopaków. Szybko wsiadłam do samochodu, a Rihanna nawróciła i ruszyła. Wtedy zaczęły się pytania. Nie wiedziała czemu wysłałam "SOS", nie wiedziała co takiego się stało, ani czy nic mi nie jest. Mimo to była tak zmartwiona jakbym była ledwo żywa. Po niepełnych 15 minutach byłyśmy w naszym domu. Przez całą jazdę nie odezwałam się ani słowem. Niby uciekłam zanim do czegokolwiek doszło, ale i tak ciężko było mi o tym myśleć, a co dopiero mówić. Byłam po prostu roztrzęsiona i zszokowana. Riri to zrozumiała i nie wypytywała mnie o nic...
...Aż do teraz.
Siedziała teraz koło mnie, głaszcząc mnie uspokajająco po ramieniu. Byłam tak zajęta wspominaniem, że nawet nie zauważyłam kiedy przyszła.
-Co się stało Jess? - Spytała.
Nagle łzy napłynęły mi do oczu. Wszystko co wtedy czułam, wszystko co czuję teraz, zlało się ze sobą i wypłynęło wraz ze łzami. Cały strach i ból, wszystko. Rihanna objęła mnie mocniej i pozwoliła się wypłakać.
I nagle pomyślałam, że co z tego że uciekłam. On czeka na mnie w szkole. Nie mogę przecież wiecznie udawać chorą. Może nawet przyjechać pod mój dom, co już zrobił kilka razy, i jakoś zmusić mnie do tego bym wyszła. Uciekłam, ale nie na długo.
W końcu to wielki, groźny Justin Bieber. Nie odpuści i w końcu zemści się na mnie za moje gierki. Przed tym już nie ucieknę.
CZYTASZ?=SKOMENTUJ!
JEŚLI CZYTASZ MOJEGO BLOGA ZAGŁOSUJ W ANKIECIE
JEŚLI CI SIĘ PODOBA DOŁĄCZ DO OBSERWUJĄCYCH
JEŚLI CHCESZ BYĆ INFORMOWANY O NOWYCH ROZDZIAŁACH ZOSTAW W KOMENTARZU KONTAKT DO CIEBIE
Czasem żeby coś zauważył potrzeba wielu godzin, czasem paru minut. Ja w ciągu jednej sekundy dostrzegłam moje rzeczy oraz szklane drzwi prowadzące na dwór. Szybko włożyłam koszulkę, złapałam mój telefon i jak oparzona wstałam z łóżka podbiegając do owej możliwości ucieczki. W duchu modliłam się o to by nie były zamknięte. Ku mojemu zaskoczeniu, po pociągnięciu za klamkę, drzwi otworzyły się. Byłam prawie pewna że Bieber wcześniej zablokował mi wszystkie drogi ucieczki, ale widocznie nie sądził że mogłabym jakimś cudem uciec. Wybiegając na dwór, napisałam do Rihanny, krótką wiadomość.
"SOS"
Zawsze wysyłałyśmy to sobie kiedy naprawdę i nie nażarty potrzebowałyśmy natychmiastowej pomocy. Nigdy nie ignorowałyśmy tego kodu, nieważne co robiłyśmy. Miałam więc pewność że moja siostra rzuci wszystko i przyjedzie po mnie.
I nie myliłam się. Rih zjawiła się po 5 minutach. Nie żebym w tym czasie stała w miejscu, byłam już dobry kawałek od domu chłopaków. Szybko wsiadłam do samochodu, a Rihanna nawróciła i ruszyła. Wtedy zaczęły się pytania. Nie wiedziała czemu wysłałam "SOS", nie wiedziała co takiego się stało, ani czy nic mi nie jest. Mimo to była tak zmartwiona jakbym była ledwo żywa. Po niepełnych 15 minutach byłyśmy w naszym domu. Przez całą jazdę nie odezwałam się ani słowem. Niby uciekłam zanim do czegokolwiek doszło, ale i tak ciężko było mi o tym myśleć, a co dopiero mówić. Byłam po prostu roztrzęsiona i zszokowana. Riri to zrozumiała i nie wypytywała mnie o nic...
...Aż do teraz.
Siedziała teraz koło mnie, głaszcząc mnie uspokajająco po ramieniu. Byłam tak zajęta wspominaniem, że nawet nie zauważyłam kiedy przyszła.
-Co się stało Jess? - Spytała.
Nagle łzy napłynęły mi do oczu. Wszystko co wtedy czułam, wszystko co czuję teraz, zlało się ze sobą i wypłynęło wraz ze łzami. Cały strach i ból, wszystko. Rihanna objęła mnie mocniej i pozwoliła się wypłakać.
I nagle pomyślałam, że co z tego że uciekłam. On czeka na mnie w szkole. Nie mogę przecież wiecznie udawać chorą. Może nawet przyjechać pod mój dom, co już zrobił kilka razy, i jakoś zmusić mnie do tego bym wyszła. Uciekłam, ale nie na długo.
W końcu to wielki, groźny Justin Bieber. Nie odpuści i w końcu zemści się na mnie za moje gierki. Przed tym już nie ucieknę.
~*~
No i jak się podoba? Czy Jessice uda się uciec od zemsty Justina? Czy może Justin w końcu ją dopadnie? Czytajcie dalej, a się dowiecie.
No cóż, problemy z komputerem nieoczekiwanie same się rozwiązały. Widocznie tylko trochę świrował i już jest ok, więc WRÓCIŁAM. Szczęśliwi? :D No a ze mną nowy rozdział. Przepraszam że rozdział taki krótki, ale zależało mi na takim zakończeniu. Czekam na wasze komentarze i opinie.
ily
JEŚLI CZYTASZ MOJEGO BLOGA ZAGŁOSUJ W ANKIECIE
JEŚLI CI SIĘ PODOBA DOŁĄCZ DO OBSERWUJĄCYCH
JEŚLI CHCESZ BYĆ INFORMOWANY O NOWYCH ROZDZIAŁACH ZOSTAW W KOMENTARZU KONTAKT DO CIEBIE
ajhsbdhsvdhvjashgda
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać następnego :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział (jak zawsze) i mam nadzieję że kolejny będzie nie długo <3
OdpowiedzUsuńsuper! :O <3
OdpowiedzUsuńChce już 21 rozdział *___* czekam ;*
Świetny!! Czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńSuper nie mogą doczekać się kolejnego <3
OdpowiedzUsuń*.* Nie mogę doczekać się następnego ! <3
OdpowiedzUsuńSuper *o*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :*
OdpowiedzUsuńCzekam na NEXT :*
OdpowiedzUsuń