Translate

sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 25 "I'm a monster"

Damon's POV

-Powiedz tylko co... - nie zdążyłem nawet skończyć zdania, bo chłopak całkowicie mnie ignorując, ruszył w stronę swojego pokoju. - ty znowu kombinujesz - westchnąłem wiedząc, że Justin i tak mnie już nie słyszy. - Powiedz mi czemu Justin jest jak wrzód na dupie, a twoja siostra taka słodka i delikatna, mimo, że są tego samego wieku? - odwróciłem głowę w stronę Rihanny.
-Uwierz mi, z nią też miałam piekło, kiedy się buntowała. Tyle, że ona jest moją siostrą, kochamy się i martwimy o siebie nawzajem, a Justin to siedemnastoletni kryminalista, który ma cię w głębokim poważaniu, bo próbujesz nad nim zapanować. - zrobiła zarozumiałą minę "ja wiem wszystko", co u normalnej osoby by mnie wkurzyło, ale w jej wykonaniu wywołało uśmiech. Była taka urocza.
-Coś ty nagle taka mądra, huh?- podniosłem jedną brew i złączyłem nasze usta.
Tak jak myślałem, nie skończyło się na jednym pocałunku. Nigdy się nie kończy. Objąłem ją w talii i oddałem się całkowicie tej chwili. Ta dziewczyna miała w sobie coś takiego, co potrafiło mnie zahipnotyzować i przejąć kontrolę. Nigdy nie czułem się tak przy żadnej innej, choć wiedziałem, że to nie miłość. Mimo wszystko moje serce biło szybciej na sam jej widok i czułem się cholernie słaby. Byłem mięczakiem, ale tylko dla niej. Przeniosłem dłonie z jej talii na jej uda i podniosłem ją tak, by mogła objąć mnie nogami w pasie. Zachichotała słodko, nie odrywając swoich warg od moich. Mruknąłem tylko w jej usta i zacząłem kierować się do mojej sypialni.

***

Oparłem się o zagłówek łóżka i zapaliłem końcówkę papierosa, którego drugi koniec trzymałem między wargami. Moja tradycja na uczczenie dobrego seksu. Zaciągnąłem się mocno, po kilku sekundach wypuszczając z płuc dym. Poczułem jak drobna dłoń Rih gładzi skórę na moim torsie i mimowolnie lekko się uśmiechnąłem. Ona sama również podniosła się do siadu i oparła głowę na moim ramieniu, jedną ręką przytrzymując kołdrę przy swoim biuście. Nie rozumiałem czemu się zasłania, skoro pieprzyłem ją jeszcze 2 minuty temu. Widziałem ją już nago setki razy, ale ona zawsze przykrywała się kołdrą, jakby była najniewinniejszą dziewczyną na świecie. Nawet ona dobrze wiedziała, że jej doświadczenie seksualne było równie duże jak każdej lepszej prostytutki, jednak miała swoją dumę, przez którą nie sposób byłoby nazwać ją dziwką. To w niej podziwiałem.
-Powiedziałeś, że nie będziesz palił - wymruczała słodko.
Zaśmiałem się cicho, Dobrze wiedziała, że kiedy to mówiłem, mój głos przesiąknięty był kpiną, jednak nadal mnie namawiała do rzucenia. W sumie to złe określenie. Nie mogłem rzucić, bo nie byłem uzależniony. Nie czułem niezłomnej potrzeby zapalenia, po prostu lubiłem to robić od czasu do czasu i mimo, że wiedziałem, że dziewczyna tego nie lubi, paliłem też w jej obecności.
-Nie jesteś moją żoną, nie masz prawa mi niczego zabraniać. - mruknąłem i chciałem wziąć kolejnego bucha, jednak papieros zniknął z mojej dłoni.
Spojrzałem zdziwiony na Rihanne, która ukradła mi fajkę. Sądziłem, że jak najszybciej ją zgasi z obrzydzeniem, ale ona zaciągnęła się mocno z przymkniętymi oczami, jakby się delektowała. Dopiero po pewnym czasie wypuściła z płuc dym, co przekonało mnie, że to nie był jej pierwszy raz.
-Mi zwracasz uwagę, ale sama możesz, tak? - powiedziałem z łobuzerskim uśmieszkiem i podniesioną jedną brwią do góry, po czym odebrałem swoją własność. - Myślałem, że nie palisz.
-Nie pale. Sięgam po nie tylko kiedy naprawdę jestem załamana. Niektórzy się tną, a ja zatruwam się dymem. - wzruszyła ramionami. - Mam wprawę, ale naprawdę nie lubię papierosów.
Pokiwałem tylko głową i znów się zaciągnąłem, ignorując jej ostatnie zdanie. Wtedy nagle drzwi pokoju się otworzyły. Stał w nich oczywiście gówniarz, nie znający określenia "prywatność".
-Czego chcesz, Bieber? - spytałem wyraźnie zirytowany.
-Pamiętasz jak mówiłeś mi o tym domku w lesie, do którego czasem zaciągasz panienki, żeby je oczarować i przelecieć? - kątem oka zauważyłem jak Rihanna przewraca oczami.
Justin zachowywał się tak jakby jej tu w ogóle nie było, a ja wiem, że dziewczyna naprawdę nie lubi być ignorowana. Nie zdziwiłbym się jakby skierowała do niego kilka wyzwisk.
-Tak. Co z nim?
-Powiesz jak tak dojechać? - kiedy już miałem odpowiedzieć, chłopak znów się odezwał - Rihanna widzę to. - mruknął przenosząc na nią wzrok.
Wybuchnąłem śmiechem , kiedy również na nią spojrzałem. Trzymała pięść przed twarzą i na zmianę prostowała i zginała środkowy palec w stronę bruneta. W dodatku jej mina była przekomiczna.
-To jak? Śpieszy mi się. - ponaglił mnie Justin.
-Wyjeżdżasz poza miasto w stronę lasu, jedziesz drogą aż zobaczysz znak o limicie prędkości. Wtedy skręcasz w pierwszą boczną ścieżkę. Potem na każdym skrzyżowaniu w lewo. Dróżka prowadzi prosto do domku. - wyrecytowałem z pamięci.
Często tam jeździłem, bo dziewczyny w tak romantycznym miejscu o razu mi się oddawały. Drewniany domek w lesie, ah jak słodko. Naiwne kurwy.
-Dzięki, stary. Rih, kołdra ci się zsunęła. - uśmiechnął się łobuzersko i puścił oczko w stronę dziewczyny, która jak oparzona od razu przykryła kołdrą dekolt.
Brunet wyszedł zamykając drzwi, a ja znów zaciągnąłem się dymem i odchyliłem głowę do tyłu. Ten gówniarz cholernie mnie wkurwia. Wchodzi tutaj bez pukania, kiedy wie, że moglibyśmy być nawet w trakcie uprawiania seksu. Westchnąłem głośno, jednocześnie wypuszczając dym. I wtedy poczułem usta Rihanny na mojej szyi i barkach. Z przymkniętymi oczami zgasiłem papierosa na popielniczce stojącej na szafce koło łóżka i oddałem się przyjemności. W czasie kiedy wargi dziewczyny muskały mój obojczyk, jej ręka gładziła skórę na brzuchu i torsie. Mruknąłem cicho i złapałem ją w talli. Bez żadnego problemu podniosłem ją trochę i posadziłem na swoich biodrach tak, że siedziała na mnie okrakiem. Zaczęła wycałowywać moją szyję, a ja gładziłem ją rękami po plecach, pasie i biodrach.
Zapowiada się druga runda.

***

-Nie uciekniesz mi! - krzyknąłem goniąc dziewczynę przez salon.
Zniknęła za drzwiami kuchni, przez które przebiegłem kilka sekund później. Zatrzymałem się dopiero przy wysepce kuchennej, widząc Rih z drugiej strony. Przez chwilę goniliśmy się wokół niej, ale w końcu udało mi się ją złapać, gdy znów chciała uciec do salonu. Nadal śmiała się słodko. Trzymając brunetkę od tyłu zacząłem muskać jej szyję. Nie robiłem tego jakoś namiętnie. Chciałem po prostu znów usłyszeć jej chichot. Nie śmiech, który już zdążył ucichnąć, ale ten uroczy chichot. I udało mi się. Kiedy tylko dopiąłem swego, obróciłem dziewczynę w swoją stronę i czule pocałowałem w czubek nosa. To nie było  moim stylu, ale przy niej w ogóle nie byłem sobą. I znów zachichotała. Czułem, że dla niej też takie zachowanie ze strony mężczyzny, nie jest codziennością. Między nami było coś... nowego, innego, dziwnego. Żadne za nas nie czuło tego wcześniej i choć byłem pewny, że to jeszcze nie miłość, miałem też wrażenie, że kiedyś się w nią zmieni. I po raz pierwszy przed tym nie uciekałem. Nie uciekałem przed uczuciem, nie zabijałem go w zarodku, nie robiłem wszystkiego, by się nie rozwinęło. Teraz go chciałem. Pragnąłem z całego serca by móc kiedyś szepnąć jej go ucha "kocham cię". Chciałem by była tylko moja, a ja tylko jej. Nawet więcej. Chciałem ujrzeć na jej palcu brylantowy pierścionek. Chciałem by była między nami obietnica wiecznej miłości.
Chciałem tego całym sercem. Ale jak zwykle nie miało ono nic do gadania, więc moje marzenia nie wychodziły poza umysł. Myślę, że nie byłbym nawet na tyle odważny by zmienić swój styl życia tak bardzo. By być w dojrzałym, stałym związku, z wyłącznością. Wyłączność. To jest to czego brakuje w mojej relacji z Rihanną. Nie jesteśmy oficjalnie razem, więc możemy sypiać z kim chcemy. Łączy nas tylko seks i, jak na początku w ogóle mi to nie przeszkadzało, tak teraz chciałem to zmienić.
Jak już jednak wspomniałem, nie mam zamiaru.
Posadziłem Rihannę na blacie wysepki i pocałowałem. Zarzuciła mi ręce na szyję i pogłębiła pocałunek. Kiedy jednak odsunęliśmy się od siebie z braku powietrza, żadne z nas nie złączyło naszych warg ponownie. To coś nowego. Brunetka pochyliła głowę delikatnie i potarła swoim nosem o mój. I znów jakaś nowość. Był to tak cholernie słodki i niewinny gest, że uśmiechnąłem się mimowolnie. Nie ma mowy, żebym zrobił coś takiego z inną dziewczyną. Ale przy Rihannie miałem ochotę zrobić nawet motyle całusy, a jest to coś co jak widziałem na oczy, miałem ochotę rzygać tęczą.
Odsunąłem się od dziewczyny i zabrałem się do wyjmowania składników potrzebnych na lody, które obiecałem dziewczynie, zanim wymyśliła sobie grę w berka. Usłyszałem jak Riri zeskakuje z blatu i niemal od razu poczułem jak obejmuje mnie od tyłu. Uśmiech, który nie schodził z mojej twarzy, stał się jeszcze większy. I nagle tą piękną chwilę przerwała piosenka. Rihanna odsunęła się niechętnie i odebrała telefon, opierając się plecami o wysepkę. Ja w tym czasie zacząłem nakładać lody do misek i dodawać różne dodatki jak owoce, bita śmietana czy posypki.
-Tak, Jess? Coś się stało? - spytała z troską. - Bonnie? Czemu dzwonisz z telefonu Jessici? - obróciłem się przodem do niej, samemu będąc zaciekawiony. Nie wiedziałem, że Bonnie i Jess się znają. Swoją drogą nie słyszałem o niej od czasu jej odejścia z The Nightmares. Zawsze ją podziwiałem. Rzadko spotyka się w gangu dziewczynę. Była i pewnie nadal jest, niesamowicie odważna i pewna siebie. Dodam, że darzę ją skrywaną sympatią odkąd skopała dupę Louisowi,  - Czemu miałaby być ze mną? Jest w domu. - oboje zmarszczyliśmy brwi nic nie rozumiejąc. - Bonnie, uspokój się! Mów wolniej. - nastała cisza. Z każdą sekundą oczy Rihanny otwierały się coraz szerzej i było w nich widać coraz większe przerażenie. W końcu ogarnęło ją osłupienie i nie zauważyła nawet, kiedy telefon wysunął się z jej ręki. Na szczęście w porę go złapałem i odłożyłem na blat.
-Rih, co się stało? - spytałem, głaszcząc kciukiem jej policzek.
-Jessica. - wyszeptała i spojrzała na mnie jakby zaraz miała się rozpłakać.

***

Nie wiem jak szybko jechałem, ale jebać to. Każda sekunda była ważna. W końcu Bieber wyszedł z domu dobre pół godziny temu jak nie wcześniej. Widziałem jak Rihanna cała się trzęsie ze zdenerwowania. Bała się, zwyczajnie się bała, mimo że to nie ona była zagrożona. Co jakiś czas widziałem też na jej policzkach łzy. Kilka razy próbowałem ją uspokoić, powtarzając, że prawdopodobnie nic jej nie zrobił i chciał ją znowu tylko nastraszyć, ale sam nie wierzyłem w te słowa. Bieber był sukinsynem. Pierdolonym gówniarzem bez uczuć i sądzę, że mógłby to zrobić z zimną krwią. W końcu każdy z nas nauczył się już wyłączyć sumienie. Tak jest prościej zabijać. W dodatku Justin jest cholernie mściwy, a jego zemsty są okropne. Wiem z doświadczenia. To znaczy, mimo tego, że gramy sobie na nerwach, jesteśmy kumplami i mi nigdy nic nie zrobił, ale widziałem go w akcji wiele razy. Jego ofiary nie raz błagały o śmierć. Torturował umysłowo, cieleśnie... czasem nawet oba jednocześnie. Potrafił sprawić, że człowiek przestawał wierzyć, że coś dla kogoś znaczy. Wierzyć, że powinien umrzeć. Natomiast tortury fizyczne były po prostu okropne. Rzadko do nich dochodziło, tylko kiedy była to ostateczność. Nie wiem, za co karał w ten sposób, bo nigdy nie mówił czym sobie te osoby zasłużyły. Jednak skoro posuwał się do cięcia całego ciała, a nawet odcinania jego części, musiało to być coś okropnego.
Ale nigdy jeszcze nikogo nie zgwałcił. Cóż, może jednym z powodów jest to, że rzadko co podpadła mu dziewczyna? Zdarzyło się to może raz czy dwa i przy obu przypadkach zniszczył im życie, ale nie w ten sposób. Choć nie wiem co jest gorsze. Gwałt czy udostępnienie czyiś nagich fotek... lub nawet filmiku. Prawdopodobnie to pierwsze, ale spójrzmy prawdzie w oczy - te dziewczyny się wieszały.
Moje rozmyślenia przerwała Rihanna, która wystrzeliła z auta jak torpeda. Widząc to, również szybko wysiadłem. Muszę przyznać, że również martwiłem się o Jessice. Nie wiem czemu. Może dlatego, że zależało mi na jej siostrze, a może po prostu było mi jej żal. To nie ważne. Ważne, że będę miał powód, żeby przylać Bieberowi, co mam ochotę zrobić od dawna.
Przebiegałem kolejne pomieszczenia, aż dotarłem do sypialni. Riri już tam była i pomagała Jess się ubrać. Dziewczyna była w potwornym stanie. Płakała, miała poszarpane włosy, kilka siniaków i ... kurwa cała była we krwi. Ogarnąłem wzrokiem całe pomieszczenie. Tego dupka nigdzie nie było. Za to zauważyłem, że na łóżku leżą kajdanki i zarówno one jak i pościel, są poplamione krwią. Wtedy znów spojrzałem na poszkodowaną dziewczynę. Wciągała właśnie na nogi jeansy. Robiła to jakoś dziwnie. Jakby nie chciała. Jakby nic już nie chciała. Wiedziałem, że w tej chwili była całkiem zrezygnowana. Może to zabrzmieć dziwnie, ale patrzenie na nią bolało.
-Zaprowadź ją do auta, ja poszukam Biebera. - Jessica wzdrygnęła się przy ostatnim słowie.
Chciałem jej pomóc, naprawdę chciałem, ale nie wiedziałem jak. Rihanna tylko pokiwała głową i zaczęła prowadzić już w pełni ubraną brunetkę we wskazane miejsce. Ja w tym czasie postanowiłem wyjść na taras przez szklane drzwi w salonie, żeby się uspokoić i na trzeźwo pomyśleć, gdzie ten skurwiel może być. Jednak nie musiałem, bo kiedy byłem już na zewnątrz.... ok zgadnijcie kogo zastałem.
Pan Skurwiel we własnej osobie!
Rzuciłem okiem w stronę samochodu, żeby upewnić się, że dziewczyny są już w środku i nie powinny niczego słyszeć. Wtedy złapałem za jego nagie ramię, bo chłopak nie miał na sobie koszulki, i obróciłem go przodem do mnie. Spodziewałem się, że będzie miał w ustach papierosa i zwycięski błysk w oku, więc to co zobaczyłem całkowicie zbiło mnie z tropu. Jego oczy były zaczerwienione, a na jego policzkach widać było ślady po łzach. W dodatku zamiast zwycięskiego błysku było cierpienie.
-Co jest? Oboje płaczecie? Seks był aż tak zły? - wiem, że sytuacja trochę nie taka, ale i tak musiałem zażartować. Taki już jestem.
Justin tylko prychnął, spodziewając się po mnie czegoś w tym stylu.
-Nie było żadnego seksu. - mruknął tylko i oparł się o barierki od tyłu.
-To tłumaczy twoje łzy, ale czemu ona beczy? - wskazałem kciukiem w kierunku auta.
Nie oceniajcie mnie! Ja naprawdę nad tym nie panuje!
-Nie było seksu, ale gra wstępna jak najbardziej. - zazwyczaj kiedy wypowiadał się w ten sposób, miał na twarzy łobuzerski uśmiech i charakterystyczny ton głosu, jednak teraz nie było w tym niczego. Był pusty. W jego oczach było cierpienie, ale on sam był pusty.
-Dobra, powinienem ci przylać, ale najpierw pozwolę ci wszystko wytłumaczyć, bo nie powinieneś być chyba w takim stanie. - skrzyżowałem ręce na piersi. - Ale najpierw wiedz, że jesteśmy kumplami i możesz mi powiedzieć wszystko. Ale jeśli masz zamiar wyznać mi, że jesteś przerażony bo ci nie stanął, to nie oczekuj, że będę powstrzymywał śmiech.
Chłopak tylko westchnął głośno. Na pewno był zirytowany, ale nie dał tego po sobie poznać. Wiedział też, że nie ustąpię, więc zaczął gadać.
-Wszystko było ok, ale kiedy już miałem ostatecznie to zrobić... kiedy.... kiedy widziałem ją pod sobą taką przerażoną.... i jej załzawioną twarz... wspomnienia wróciły. Kurwa, uderzyły we mnie jak piorun. - przejechał dłońmi po twarzy. Jedna z nich przeczesała potem jego włosy, ciągnąc agresywnie za ich końce.
-Wspomnienia dotyczące.... - przerwałem, zachęcając go do dokończenia zdania.
Od rozpoczęcia sprawozdania wbijał spojrzenie w drewnianą podłogę, jednak teraz spojrzał na mnie.
-Jazzy. - wyszeptał, a w jego oczach znów zgromadziły się łzy.
W tej chwili rysy mojej twarzy całkowicie złagodniały, a ja miałem ochotę go po prostu przytulić. Wiedziałem jak bardzo cierpi i mimo, że Jessica była tu poszkodowaną, wiedziałem, że Justin jest w porównywalnej rozsypce. Pamiętam jak bardzo cierpiał kiedy to wszystko się stało. Jak się obwiniał i próbował odebrać sobie życie dziesiątki razy. I pamiętam jak próbował wszystkiego, żeby wymazać te wspomnienia. Może to podłe, ale był to jedyny sposób.
-Po prostu nie mogłem. - z zamyślenia wyrwało mnie łkanie Justina. Od czasu tamtego wydarzenia, nigdy nie widziałem, żeby płakał. Aż do teraz. - Przed oczami pojawiały mi się te wszystkie sceny. Jej zapłakana, poraniona twarz, to co jej robili, jej martwe ciało... wszystko. - z każdym słowem płakał coraz mocniej. Nie wytrzymałem i złapałem go w mocnym uścisku. Potrzebował tego. Potrzebował mieć w kimś wsparcie. Jednak dopiero po chwili oddał uścisk. W tej chwili wydawał mi się małym, zagubionym chłopcem, który nie może znaleźć rodziców. - Najgorsze, że chciałem zrobić dokładnie to samo. Niemal widziałem jej zawiedziony wyraz twarzy. Wiem, że gdyby się wtedy nie zabiła, znienawidziła by mnie. Jestem takim samym potworem jak oni. Zwykłym, popierdolonym potworem.

Rihanna's POV

Przeczesałam włosy palcami lewej ręki i westchnęłam. Stres i troska powoli odpływały z mojego ciała. Dłonie przestały się trząść, a serce wreszcie się uspokajało. Przez całą jazdę czułam się jak wulkan zaraz przed wybuchem. Byłam gotowa wysiąść i biec do Jessici, bo mimo, że jechaliśmy jakieś 120 km/h to było dla mnie za wolno.
Ale teraz już było dobrze. Kiedy zobaczyłam ją żywą, odczułam ogromną ulgę i wreszcie byłam w stanie wziąć porządny, głęboki oddech. Wyglądała okropnie. Posiniaczona, pobrudzona krwią i bez życia. Jej wzrok był nieobecny, co nadal mnie niepokoi. W dodatku nie odezwała się ani słowem.
Obróciłam się w kierunku tylnych siedzeń, gdzie siedziała moja siostra. Kolana podciągnęła pod brodę i patrzyła beznamiętnie w stopy.
-Hej, mała. Jak się czujesz? - zadałam chyba najgłupsze i najbanalniejsze pytanie jakie mogłam zadać w tej chwili.
Jess nawet na mnie nie spojrzała. Jej zachowanie coraz bardziej mnie niepokoiło.
-Jessy - zagruchałam słodko i z troską jednocześnie, wyciągając rękę w jej stronę. - Jess, spójrz na mnie chociaż - chciałam pogładzić ją dłonią po włosach w troskliwym geście, jednak ona wzdrygnęła się, spuściła głowę i jeszcze bardziej przyciągnęła kolana do klatki. - Jessica? Przecież wiesz, że nie musisz się mnie bać. - odpowiedziałam z lekkim szokiem. Zero reakcji. - Co on z tobą zrobił? - wyszeptałam do siebie, ledwie słyszalnie.
Usiadłam prosto w fotelu, skrzyżowałam ręce na piersi i zacisnęłam usta w cienką linię.
-Może... może przynajmniej spróbuj się przespać. Nie wiem ile to Damonowi zajmie. - mruknęłam zrezygnowana i ku mojemu zdziwieniu, w lusterku zauważyłam jak dziewczyna kładzie się na tylnych siedzeniach. Na moich ustach pojawił się lekki uśmiech.
Biorąc pod uwagę, że naprawdę nie wiedziałam kiedy Damon wróci i byłam trochę zmęczona przez nadmiar emocji, sama postanowiłam spróbować zasnąć. Odchyliłam głowę i oparłam ją na oparciu, przymykając oczy.

***

Nie wiem jak długo tak siedziałam, ale nie zdążyłam nawet porządnie zagłębić się w sen, kiedy drzwi samochodu się otworzyły i mężczyzna wsiadł na swoje miejsce. Otworzyłam lekko zaspane oczy i przeciągnęłam się by rozluźnić barki, które zbyt długo były bez ruchu.
-Dwie Śpiące Królewny. - zaśmiał się Damon, spoglądając za siebie na Jessicę.
Również się uśmiechnęłam na widok mojej siostry śpiącej tak słodko.
-Spójrz na nią. W ogóle nie wygląda jakby dzisiaj została zgwałcona. - po wypowiedzeniu tego zdania musiałam wziąć głęboki oddech. Nie mogłam uwierzyć, że te słowa przeszły przeze mnie równie łatwo, jakbym mówiła, że "dzisiaj się spiła i tańczyła na stole". - Boże... moja biedna siostrzyczka. - przeczesałam włosy palcami. Zbierało mi się na łzy kiedy myślałam o tym co musiała przejść.
-Nie została zgwałcona. - mruknął Damon odpalając silnik.
-O czym ty mówisz? - spytałam zdezorientowana.
Pierwszą reakcją mojego mózgu na usłyszenie tego zdania była radość i ulga, jednak to nie trwało długo. Przecież zastałam ją nagą i zakrwawioną. To jest jednoznaczne.
-Mówię, że wciąż jest dziewicą. - nawet na mnie nie spojrzał. Jakby coś ukrywał.
-Zapytam jeszcze jeden i ostatni raz. O czym ty mówisz? Jeśli nic jej nie zrobił to dlaczego jest taka przerażona? Damon ona przestraszyła się mnie. Mnie! - każde słowo wypowiadałam coraz głośniej, patrząc na niego z niezrozumieniem.
-Słuchaj, rozmawiałem z Justinem. - powiedział wjeżdżając na leśną ścieżkę. Był niesamowicie spokojny. Taki opanowany. Ja nie potrafiłam. Opadłam na oparcie i skrzyżowałam ręce na piersi, słuchając jego wytłumaczenia. - Nie mówię, że nie zrobił nic, tylko nie odebrał jej dziewictwa. - powiedział dając szczególny nacisk na "nic".
-Dlaczego? - spytałam przenosząc na niego wzrok. - Nie mówię, że bym tego chciała, tylko dlaczego? - dodałam szybko, podnosząc ręce w geście obronnym.
-Nie powinienem ci tego mówić. - westchnął.
-Bo? - znowu skrzyżowałam ręce, patrząc na niego wyczekująco.
-Bo obiecałem Justinowi, że nigdy i nikomu nie pisnę o tym ani słowa. - zmarszczył brwi w wyraźnym dylemacie.
-Ok, rozumiem. - uniosłam dłonie w geście poddania się. - Rozumiem, że jesteś po jego stronie. - odwróciłam głowę w stronę szyby. udając urażoną. Byłam mistrzynią manipulacji. Od każdego wyciągnę wszystko czego chcę.
-Rih, wiesz, że to nie tak. Po prostu nie mogę. - Damon powoli wpadał w moją pułapkę.
Westchnęłam i oparłam czoło o szybę. Wiedziałam z doświadczenia, że chłopak co chwile przenosi wzrok z drogi na mnie i targają nim coraz większe wątpliwości, jednak w końcu mi ulegnie. Nie minęło kilka minut, kiedy usłyszałam jego zrezygnowany głos.
-Ok, ale nikomu nie możesz o tym powiedzieć. - westchnął, a ja spojrzałam na niego szczęśliwa z wygranej. - Nawet Jessice. - niechętnie, twierdząco pokiwałam głową. - A więc, może to dziwnie zabrzmieć, ale po prostu nie potrafił jej tego zrobić.
Nie jestem z tego dumna, bo ta sytuacja naprawdę nie powinna mnie bawić, ale nie potrafiłam się pohamować. Spojrzałam na niego mrużąc oczy, z lekkim uśmiechem i cicho chichocząc.
-Chcesz mi powiedzieć, że mu nie stanął? - ledwo zdołałam wypowiedzieć to zdanie, a oboje wybuchliśmy śmiechem.
Po parenastu sekundach jednak oboje się opanowaliśmy. Gdyby nie okoliczności pewnie śmialibyśmy się przez dobre pół godziny, wymyślając co chwile nowe żarty, ale to naprawdę nie chwila na głupie dowcipy.
-Dobra, koniec tego. - powiedział stanowczo, a jego uśmiech zmienił się w poważną minę. - Sam tak pomyślałem na początku, przyznaję się, jednak to całkiem inna sprawa. To może zabrzmieć jeszcze dziwniej, ale Justin ma pewnego rodzaju traumę... Rihanna do jasnej cholery możesz przez jedną chwilę po prostu mnie posłuchać, zamiast śmiać się ze wszystkiego?! - dodał kiedy zobaczył jak powstrzymuję śmiech. Jednak sam załapał żart bez słów i mówił to z lekkim uśmiechem. - Chodzi o to... to naprawdę długa historia. - próbował przekonać mnie do zmiany zdania, ale ja nie zamierzałam ulec. Musiałam znać prawdę.
-Mam czas. - odparłam ze złowieszczym uśmieszkiem, otrzymując jego kolejne westchnięcie.
-Jego siostra została kiedyś zgwałcona. Byli ze sobą bardzo blisko i zawsze obwiniał się o to co się stało. - powiedział na jednym oddechu.
-To wszystko? - podniosłam brwi.
-Tak w skrócie.
-O nie ma tak dobrze. Chcę pełną wersję. - zażądałam.
Zachichotał słysząc moje słowa. Zawsze śmieszyło go to jaka jestem wobec niego władcza, mimo że to on jest niebezpiecznym gangsterem. I jestem niemal pewna, że lubi tą cechę mojego charakteru.
-Co dokładnie chcesz wiedzieć? Bo nie mam pojęcia od czego zacząć.
-Ok to powiedz mi najpierw co takiego się stało i jak do tego doszło. - wzruszyłam ramionami.
-Więc, Bieber dopiero wchodził do tego... biznesu. Mimo to szybko znalazł sobie wroga. Podczas jednej z akcji nieźle podpadł naprawdę niebezpiecznemu gościowi. Doszło do bójki i Justin skopał Taylorowi tyłek, a ten nie chciał mu tego podarować. Przez to, że Biebs był świeży, nie był zbyt ostrożny. Nie rozumiał, że trzeba chronić swoich bliskich... zwłaszcza swoją siostrę, z którą często się widywał. - Damon pokręcił głową jakby zawiedziony. - Widzisz, dlatego rzadko co z tobą gdzieś wychodzę. Jeśli ktoś kto za mną nie przepada, zobaczy nas razem, postanowi zrobić krzywdę tobie, żeby zranić mnie. Tak to działa. - mimo wzmianki o ranieniu, zrobiło mi się ciepło na sercu, na myśl, że moja krzywda mogłaby zaboleć Damona. - Tym razem padło na jego Jazzy. Miała tylko 13 lat. - przeniosłam wzrok na swoje palce. Nie wiem jak można zrobić coś takiego komuś, kto w sumie jest jeszcze dzieckiem. - Porwali ją jak wracała do domu od koleżanki. Wiadomość niemal od razu trafiła do Justina. Gdybyś go wtedy widziała... z twarzy od razu zeszły mu wszystkie kolory. Zaczął panikować i nie mógł się opanować. Chciał od razu, bez żadnego planu iść do tego skurwysyna. Na szczęście go powstrzymaliśmy. W liście, który do stał z wiadomością o jego siostrze, było napisane żeby stawił się w jednym z ich magazynów trzy dni później. Nie wiesz jak trudno było utrzymać w tym czasie Biebera w domu. W każdym razie kiedy doszło do spotkania... Cóż nie powiem, że Taylor dotrzymał obietnicy.
-Jakiej? - zaciekawiona spojrzałam na niego.
-Że jeśli się zjawi, Jazzy nic się nie stanie. - szepnął smutno.
Nastąpiła chwila ciszy, której nie mogłam znieść. Przypominało to trochę minutę ciszy dla zmarłego. I bałam się, że właśnie tym było.
-Rzeczywiście tam była. Żywa, ale nie mogę powiedzieć, że cała i zdrowa. Na całym ciele miała siniaki, a nawet ślady po nożu, Jej włosy były poszarpane, w dodatku jeden z tych debili za nie ciągnął. Było widać, że traktowali ją gorzej niż psa. Ubranie miała podarte i brudne. Ręce związane za plecami. Klęczała na zimnej, twardej ziemi ze zwieszoną głową. Dopiero gdy usłyszała głos Justina podniosła ją. Na jednym policzku miała ogromnego siniaka, a na drugim świeża bliznę. Do tego rozcięta warga i... Rihanna gdybyś ty widziała jej oczy. Były takie pełne nadziei i bólu. Chciała się wyrwać, ale jej wysiłki zakończyły się mocniejszym pociągnięciem za włosy. - zbierało mi się na łzy. Przyłożyłam dłoń do ust w szoku i zmarszczyłam brwi. To byli potwory nie ludzie. Po mocno zaciśniętych ustach Damona, mogłam stwierdzić, że on też mocno to przeżywa. - Bieber chciał do niej podbiec, ale wtedy ostrzegawczo przyłożyli jej pistolet do skroni. Później nastąpiła krótka wymiana zdań, złożona głównie z wyzwisk. Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że to pułapka. Że będą chwieli nas zaatakować znienacka. Nikt nie  spodziewał się, że tak po prostu popchnął Jazmyn w naszym kierunku i nam ją oddadzą. Nie spodziewaliśmy się również tego co nastąpi potem. Kiedy Justin wraz z siostrą cieszyli się, że to już koniec, ekran stojący na środku sali włączył się i pokazał wszystkim zebranym... pokazał co zrobili Jazzy. Wszystko nagrali. Gdy dziewczyna to zobaczyła zasłoniła oczy i zaczęła płakać. A Justin? Gapił się na to z szeroko otwartymi oczami z szoku. Wyglądał jakby zamarzł. Zresztą nie tylko on. Wszyscy patrzyliśmy się jak zahipnotyzowani, jednak my po jakimś czasie odwracaliśmy wzrok. Obraz ukazywał jak biją Jazmyn i brutalnie ją rozbierają. Do dziś jej krzyki zostały mi w pamięci. Nie wiem jak mogli to zrobić. Co jak co, ale ona była jeszcze dzieckiem. W chwili gdy sceny stawały się bardziej... ostre, Bieber już nie wytrzymał. Widziałem w jego oczach żądze mordu. Lekko odepchnął od siebie Jazzy, oddając ją w ręce Zayna i po prostu rzucił się na Taylora. Wszyscy zareagowaliśmy w ciągu sekundy. Wszyscy, poza Zaynem, który wyprowadził dziewczynę z budynku, by nic nie widziała. Zaczęła się strzelanina. Oczywiście byliśmy lepsi, więc polegli tylko ci skurwysyni. Gdy my mogliśmy już spokojnie wziąć głęboki oddech, Justin nadal bił się z tym chujem. Miał widoczną przewagę. Po kilku sekundach powalił go na ziemię, przycisnął nogą jego klatkę piersiową do podłoża i po prostu strzelił w łeb. Popełnił tym samym jeden z największych błędów w życiu. Nie odbierz tego źle, nie chcę żebyś się mnie bała, ale jeśli ktoś wyrządzi ci takie gówno, nie wolno po prostu go zastrzelić. To zbyt szybka śmierć i nie satysfakcjonuje. Przez to Bieber do dziś ma obsesje na punkcie zemsty. Nigdy nic nikomu nie podaruje. Nie chce żałować jak wtedy. Nawet jeśli chodzi o błahostki. Dlatego tak uwziął się na Jessice. - i w tej chwili wszystko stało się jasne. Oczywiście, że mógłby odpuścić, przecież już zamienił jej życie w piekło. Była wiecznie spanikowana i nie dawała sobie z tym rady, ale nie jemu to nie wystarczyło. Bo jest po prostu chory. Ba bzika na punkcie odpłacania pięknym za nadobne. - Gdy było już po wszystkim wróciliśmy do domu. Od początku z Jazzy nie było dobrze, ale dla wszystkich było szokiem kiedy popełniła samobójstwo. Justin przeżywał to najbardziej. Nie mógł spać, jeść, nic. Od początku obwiniał się za gwałt, a teraz doszła do tego jej śmierć. Cały czas wyliczał sposoby, jak mógł temu zapobiec, ale tego nie zrobił. Wiele razy też próbował odebrać sobie życie...
-Czekaj. - przerwałam mu. - Skoro tak to przeżywał i nie był w stanie dokonać gwałtu, czemu w ogóle próbował? - spytałam marszcząc brwi w niezrozumieniu.
-Bo tego nie pamiętał. - odparł najzwyczajniej w świecie.
-Jak to?! - krzyknęłam z wyrzutem. - Jak mógł o tym zapomnieć?! Czy ten dzieciak ma sklerozę?!
-Podczas jednej z akcji mocno oberwał w głowę. Może ci się wydawać, że tak się dzieje tylko w telewizji, ale to naprawdę wywołało amnezję. Tylko częściową. Nie pamiętał niczego co wydarzyło się w ciągu ostatnich 6 miesięcy. Postanowiliśmy nie wspominać o całej w sprawie z Jazzy i wymyślić, że dowiedziała się o jego drugim życiu i znienawidziła go. Tak się stało z jego rodzicami po śmierci Jazmyn, więc nie było trudno mu to wmówić. Jego rodzina się przeprowadziła i nie chcę utrzymywać z nim kontaktów, więc nawet nie próbował choćby dzwonić do siostry. - Damon wzruszył ramionami. - Jednak lekarz mówił, że wspomnienia mogą kiedyś powrócić. Albo z czasem albo przy styczności z daną osobą lub podobnym wydarzeniem. Tak więc, gdy Justin zdał sobie sprawę co tak naprawdę chcę zrobić i zobaczył zapłakaną Jessicę - wszystko wróciło. - skończył opowiadać, a ja przeczesałam palcami włosy.
Teraz gdy już wiem o wszystkim, nie jestem pewna czy naprawdę chciałam to wiedzieć. Niemal współczuję Bieberowi. Nie wiem co ja bym zrobiła, będąc na jego miejscu. Już mam potworne wyrzuty sumienia, że nie zostałam dzisiaj w domu, przy Jess, a co dopiero gdyby moja siostrzyczka zginęła. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam szybko mrugać by opanować łzy, cisnące się do oczu na myśl o jej śmierci. Jednak to, że teraz trochę rozumiem Justina, nie znaczy, że go bronię i odpuszczam mu winy. Nadal jest skurwielem. Pieprzonym gwałcicielem i jego przeszłość nic nie zmienia.Czuję niemal satysfakcję, że on też cierpi. Żałuję tylko, że nie mogę powiedzieć o tym biednej Jessy. Nim zdążyłam zarejestrować byliśmy na podjeździe naszego domu.
-Dziękuję Damon. Za wszystko. - uśmiechnęłam się w stronę chłopaka i pocałował go.
Był to krótki, delikatny pocałunek, bo nie mogłam sobie pozwolić na seks w aucie, kiedy Jessica spała na tylnych siedzeniach. Lekko i ostrożnie potrząsnęłam jej ramię by ją obudzić. Otworzyła leniwie oczy i gdy zauważyła gdzie jesteśmy, podniosła się do siadu. Posłałam jej ciepły uśmiech i z powrotem odwróciłam się do Damona.
-Może wejdziesz na chwile? - chłopak uśmiechnął się i przytaknął.

Jessica's POV

-Jessy, idziesz? - spytała Rihanna, która była już na zewnątrz i zaglądała do mnie, wychylając się przez otwarte drzwi.
-Za chwilę. - mruknęłam, przeczesując włosy palcami.
Widziałam na jej twarzy, że ucieszyła się z tego, że znów się odzywam. Pokiwała głową i wraz z Damonem oddaliła się w stronę domu. Westchnęłam głośno i niezbyt zgrabnie przeniosłam się na przednie siedzenie. Ponownie odgarniając włosy z twarzy, nie mogłam pohamować myśli, które przepychały się w mojej głowie pragnąc uwagi. Przez  całą drogę wcale nie spałam. Słyszałam każde słowo Damona. Od początku zaczęłam odczuwać empatię względem tej dziewczyny. Wiem, że nie mogłam nawet wyobrazić sobie jej bólu, ale wiedziałam jak to jest czuć przerażenie i niechęć względem cudzego dotyku. Kiedy Salvatore wspomniał o jej śmierci, byłam w szoku póki nie usłyszałam o amnezji Justina. Przecież sam kiedyś powiedział, że ma piętnastoletnią siostrę.
Po tej opowieści zyskałam odpowiedzi, na większość pytań jakie zadawałam sobie odkąd Bieber po prostu zniknął z pomieszczenia. Jednak to, że zrozumiałam, nie znaczy, że wybaczyłam. I wiem, że robiąc to zamykam błędne koło, ale nie potrafię u odpuścić. Może sama powoli nabawiam się obsesji na punkcie zemsty, ale w tej chwili mnie to nie obchodzi. Miałam już opracowany plan, wraz z tym drugim, który zagwarantuje mi, że Bieber nie zdoła mi się odpłacić. Przed tym jednak będę musiała załatwić masę innych spraw.
Ale plan dojdzie do skutku. Już niedługo. Już niedługo to wszystko się skończy.
Grzebiąc w schowku i we wszystkich kryjówkach jakie mogły być w tym aucie, w końcu znalazłam obiekt poszukiwań.
Wiedziałam, że Damon ma tu pistolet.
Schowałam przedmiot, wsuwając go za spodnie i przykrywając koszulką. Może niezbyt oryginalna kryjówka, ale dzięki luźnej i dość długiej bluzce, dobra i jedyna jaką udało mi się wymyślić.
Zadowolona wysiadłam z auta i skierowałam się do domu. Stojąc przed drzwiami naciągnęłam rękawy, tak że trzymałam krawędzie w pięściach, by nikt nie zauważył świeżych, piekących ran.
Już nikt więcej cię nie skrzywdzi, pomyślałam.
Już nigdy więcej nie będziesz płakać.
Zaciśniesz szczękę i przetrwasz jeszcze trochę.
On nigdy nie zobaczy twoich łez.
Zemścisz się i odejdziesz, wiedząc, że cierpi tak jak ty.
Już niedługo.

_________________________________________________________________________________________________________
I jak się podoba? Co będzie dalej z Jessicą i Justinem? Jak Jess się zemści i co planuje? A co zrobi Justin? Czytajcie dalej, a się dowiecie.

CZYTASZ?=SKOMENTUJ!
JEŚLI CZYTASZ MOJEGO BLOGA ZAGŁOSUJ W ANKIECIE
JEŚLI CI SIĘ PODOBA DOŁĄCZ DO OBSERWUJĄCYCH
JEŚLI CHCESZ BYĆ INFORMOWANY O NOWYCH ROZDZIAŁACH ZOSTAW W KOMENTARZU KONTAKT DO CIEBIE

16 komentarzy:

  1. O rany! Genialne opowiadanie! :) Mam nadzieje, ze niedlugo dodasz kolejny rozdzial, na ktory nie bedzie trzeba czekac miesiac. :):):). Bardzo mi sie podoba fabula, z niecierpliwoscia czekam na dalszy rozwoj akcjii.

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest genialne <33 kiedy kolejny ?? Juz sie nie mogr doczekac ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne opowiadanie czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. @karpix123 <----- mój twitter

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawa fabuła! Czekam na następny :) / Zapraszam do siebie http://onemoremistakeff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudnie, podoba mi się że wtracasz tyle wątków , dzięki temu niesposób przewidzieć co się stanie. Tak tylko chciałam zauważyć że chyba zapomniałaś o koncercie Keshy , albo uznalas że są ważniejsze sprawy do napisania ;-). Niedługo wakacje , więc mam nadzieję , że rozdziały będą się częściej pojawiać , jestem niesamowicie ciekawa planu Jessy .Życzę weny :-*

    OdpowiedzUsuń
  7. kocham to opowiadanie <3 czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie przeczytałam cały blog i muszę przyznać, że jest naprawdę dobry. Nie mogę się doczekać nn. Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach na asku @losing_hope27 ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie :) Mogłabyś mi tyko powiedzieć czy to konto na tt czy na asku? ;)

      Usuń
    2. oh racja sorry xd jakoś nie zauważyłam tego "na asku" w zdaniu... może potrzebuje okularów? xd

      Usuń
  9. Kocham cie!!!!! Pisz szybko nowy rozdzial nie moge sie doczekac 26 !!!!!!! Kocham twoja czytelniczka :*

    OdpowiedzUsuń
  10. hah dzięki za zaproszenie, ale ja je już od dawna czytam xd kocham twoje blogi, jesteś niesamowita <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy nastepny rozdzial?
    Kocham to poprostu kocham!!

    OdpowiedzUsuń
  12. świetne opowiadanie, czekam na następny rozdział :)
    zapraszam do mnie : http://vampireeeblood.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń