Translate

niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział 28 "A new ally"

Nie, nie, nie, nie! To niemożliwe! To nie może być prawda! Nawet pijana nie jestem aż tak głupia. Nie, nie, nie!
Kilka razy potarłam twarz dłońmi, a nawet uderzyłam się lekko w twarz, próbując obudzić się z tego koszmaru. Kiedy to nie podziałało, przeczesałam włosy palcami i kontynuowałam panikowanie.
Nie, nie, nie!
Uświadamiając sobie, że nadal jestem naga, a Justin może się niedługo obudzić, rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu ubrań. Leżały dosłownie wszędzie. Wstałam z łóżka i zdziwiłam się gdy nagle zaatakował mnie ogromny ból w okolicach podbrzusza. Wzięłam kilka oddechów, postanawiając go ignorować. Z prędkością światła zgarnęłam je z podłogi i wbiegłam do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Szybko się ubrałam, wciąż powtarzając w głowie to jedno słowo jak mantrę. "Nie, nie, nie".
Nie chciałam wierzyć, że to się stało. Nie mogłam w to wierzyć, bo jeśli bym to zrobiła panika zmieniła by się w ból.
Ból, żal i wstyd.
Wolałam więc trwać w oszołomieniu i zaprzeczaniu prawdy.
Już w pełni ubrana spojrzałam w lusterko. Potargane włosy, przestraszone oczy i szyja cała w malinkach. Boże. Przerzuciłam włosy do przodu by zakryć siwe miejsca na mojej skórze, świadczące o mojej porażce. Nadal źle, ale już lepiej.  Odkręciłam kurek z zimną wodą, nabrałam trochę na ręce i oblałam twarz. Wytarłam się ręcznikiem i wtedy znowu spojrzałam w swoje odbicie.
To nie może być prawda. Nie byłabyś tak głupia. To na pewno tylko jakiś żart.
Chwila... no właśnie!
To kolejna jego chora intryga!
Upił mnie bym nic nie pamiętała, potem zabrał do pokoju, porobił parę malinek, rozebrał i w ogóle upozorował wszystko bym myślała, że się z nim przespała, a potem po prostu położył spać. To na pewno było właśnie tak. Przecież nie byłby w stanie czegoś mi zrobić. Nie po tych wspomnieniach z jego siostrą. Nie tknąłby mnie.
Teraz gdy miałam nadzieję, że moja wersja jest tą prawdziwą, mogłam opuścić tą ruderę. Wsunęłam rękę do kieszeni jeansów, będąc pewna, że znajdę tam mój telefon i przeklęłam w myślach, gdy go tam nie zastałam. Musi być gdzieś w pokoju. Najciszej jak mogłam otworzyłam drzwi i weszłam do sypialni. Chodząc na palcach, zaczęłam rozglądać się po pokoju.
-Tego szukasz? - nagle usłyszałam za sobą jego głos.
Ze zdziwieniem spojrzałam na łóżko, które znajdowało się przede mną. Musiał się obudzić kiedy byłam jeszcze w łazience. Jak ja mogłam tego nie zauważyć. Odwróciłam się powoli by ujrzeć Justina machającego do mnie moim telefonem w ręku.
-Mógłbyś się proszę, nie droczyć i po prostu mi go oddać? - spytałam niepewnie.
Ku mojemu zdziwieniu chłopak, rzucił iPhona w moją stronę. Złapałam go niezdarnie i już miałam zamiar wyjść bez słowa, kiedy Bieber mnie zatrzymał.
-Jak się czujesz?
-Nie rozumiem. - zmarszczyłam brwi.
-Nic nie boli? - podniósł jedną brew ku górze.
Myślami wróciłam do nieprzyjemnego uczucia z dołu brzucha, które powróciło gdy sobie o nim przypomniałam. Kurwa, co mi jest? Widząc mój grymas, spowodowany bólem, Bieber zaśmiał się krótko.
-Spokojnie to normalne. Po pierwszym razie trochę boli przez jakiś czas. - wytłumaczył jakby doskonale się na tym znał.
Ja tylko parsknęłam na jego słowa. Wciąż wierzyłam w moją wersję wydarzeń.
-Co cię tak śmieszy? - spytał zbity z tropu.
-Nie bzykaliśmy się. Nie jestem aż tak głupia. - powiedziałam pewna siebie.
-Przypominam, że byłaś nieźle wstawiona. - odpowiedział z zadziornym uśmieszkiem.
-Co z tego? Nawet gdybym wypiła cały krajowy zasób wódki, nie wlazłabym ci do łóżka! Rozgryzłam cię! To twój kolejny chory plan! Upozorowałeś wszystko i myślisz, że ci uwierzę. Sorry, ale nie jestem aż tak głupia. - podczas tej krótkiej przemowy żywo gestykulowałam rękoma.
Przez chwile trwała cisza, przerywana tylko naszymi oddechami. Staliśmy bez ruchu i jedynie patrzyliśmy się na siebie jakby to był konkurs kto pierwszy mrugnie. Dopiero po upłynięciu, jak sądzę, kilku minut Justin się odezwał.
-Skoro nie wierzysz mi... może uwierzysz gdy zobaczysz? - spytał tajemniczo.
Nie wiedziałam o co mu chodzi, dopóki nie wyjął własnego telefonu z kieszeni, nie wystukał paru rzeczy i nie podał mi go. To był filmik. Przez kilka sekund patrzyłam się na moją roześmianą twarzy na ekranie nie będąc pewna, czy chce to widzieć.
-Śmiało. - zachęcał mnie.
Ciekawość wzięła górę. I wtedy właśnie przekonałam się, że ciekawość to naprawdę pierwszy stopień do piekła.
Po dotknięciu palcem ekranu zaczęła się chyba najdłuższa minuta mojego życia.

-Justin co robisz? - spytałam roześmiana, patrząc trochę powyżej kamery.
-A na co ci to wygląda? - on również się śmiał. 
-Odłóż to. - pisnęłam przeciągając literę "o". - Mieliśmy się pieprzyć, ale nikt nic nie mówił o porno.
Usłyszałam jego śmiech.
-Spokojnie. Nigdzie tego nie wrzucę... o ile będziesz grzeczna. - powiedział uwodzicielskim tonem.
-Nie rozumiem. - pokręciłam głową, a uśmiech na sekundę znikł z mojej twarzy.
-Niedługo wszystko będzie jasne.
-A teraz się bzykajmy. - zarządziłam eksponując w uśmiechu wszystkie ząbki.
I znów jego śmiech.
-Mmmmm... jeszcze nie. - mruknął.
-Dlaczego? - spytałam robiąc słodką minkę i znów przeciągając ostatnią samogłoskę.
-Bo tak mówię. - zachichotał.
-Ale ja nie chcę czekać. - przygryzłam wargę. 
-Ok, chcesz już? Teraz? - spytał, a ja pokiwałam głową. - A jakie jest magiczne słowo?
-Proszę? - zachichotałam słodko i przygryzłam opuszek palca wskazującego.
-Ale ładniej. - poprosił, uroczo zmieniając głos.
-Ładnie proszę. - powiedziałam pociągającym tonem, przygryzając wargę i patrząc na niego wzrokiem pełnym podniecenia.
-O co? - udawał głupiego, na co znowu zachichotałam.
Szybko jednak wróciłam do poprzedniej miny.
-Zerżnij mnie. - mruknęłam.
I znowu udało mi się go rozbawić.
-Powtórz. 
Dłużej nie wytrzymałam poważnej miny i znów na mojej twarzy zagościł wielki uśmiech, a głos stał się roześmiany.
-Chce żebyś mnie wypieprzył. - pisnęłam trochę speszona.
-Tak? - dopytywał.
-Tak. - powiedział krotko i patrząc na niego wielkimi oczami przygryzłam lekko wargę.
-No to nie mam serca dłużej ci odmawiać. - poddał się.

I tak oto filmik się skończył, a ja stałam w osłupieniu gapiąc się w ekranik.
Nie, to nie może być prawda. Jak ja mogłam być tak głupia?
Chciało mi się płakać, ale szok nie pozwalał jeszcze oczom produkować łez.
-To nic nie znaczy! To... to... Mogłeś mnie nagrać, ale potem mogło dziać się cokolwiek! Mogło mi się odechcieć, mogłam zasnąć, zwymiotować.... - bełkotałam samej nie wierząc swoim słowom.
-Jeśli potrzebujesz więcej dowodów przesuń w prawo. - wzruszył ramionami.
Podążyłam za jego wskazówkami i od razu tego pożałowałam. Ja roześmiana, ja stojąca przed łóżkiem i ściągająca z siebie ciuchy... gdy natrafiłam na pierwsze nagie zdjęcie oniemiałam. Zamieniłam się w słup soli. Ledwie mogłam oddychać. Jednak była we mnie jeszcze jakaś część, która nie chciała w to wierzyć i która przesuwała zdjęcia i filmy dalej. Ta część była pewna swego póki nie natrafiła na coś co ją złamało. Filmik z naszym seksem. Nie mogłam na to patrzeć, więc od razu odwróciłam wzrok. Wtedy Justin wyjął mi urządzenie z ręki. Dopiero gdy to zrobił, uświadomiłam sobie jaka jestem głupia. Miałam go. Mogłam to wszystko usunąć, ale byłam w zbyt dużym szoku. Gdybym tylko wcześniej się otrząsnęła.
-Nie.... - mruknęłam. I wcale nie chodziło mi o zmarnowaną szanse na pozbycie się dowodów. Chodziło i sam fakt co przedstawiają. Zrobiłam to. Puściłam się z tym potworem. Jestem zwykłą dziwką. - Nie, nie, nie! - krzyczałam, a łzy zaczęły spływać po moim policzkach, kiedy moje dłonie wplotły się we włosy, agresywnie za nie ciągnąc.
-A jednak. - to ostatnie co usłyszałam.
Jeszcze tylko podniosłam głowę i spojrzałam na jego zadowoloną minę, zanim wybiegłam z pokoju. Nie znałam tego miejsca i nie wiem czy kierowałam się do wyjścia, czy wręcz odwrotnie. Nie obchodziło mnie to. Chciałam być jak najdalej od niego. Chciałam uciec.
Od niego.
Od problemów.
Od wstydu.
Od życia.
I od samej siebie.
Okazało się jednak, że kierowałam się w dobrą stronę. Po schodach dostałam się, na parter do pomieszczenia, w którym odbywały się imprezy. Zignorowałam jakąś dziewczynę, która zaoferowała mi kawę. Chciałam jak najszybciej wyjść na świeże powietrze. Dopiero gdy mogłam nabrać go w płuca i osunąć się po ścianie na chodnik, odpuściłam wszystkie hamulce. Łzy wylewały się ze mnie litrami. Nie panowałam nad niczym. Jedyne co jeszcze zrobiłam to napisałam do Rihanny krótkiego SMS-a.

Do: Rihanna
SOS. Przyjedź. Szybko. Klub przy skrzyżowaniu Down Street i północnej.

Schowałam telefon, podciągnęłam kolana pod brodę i schowałam w nich twarz, oddając się w ręce płaczu. Jak on mógł mi to zrobić. Wiem, że wiele osób traci dziewictwo po pijaku, ale nie w taki sposób, nie z taką osobą. Nie z kimś kogo nienawidzi się całym sercem. Sama nie wiem czy gorsze jest to co mnie spotkało czy gdyby dokończył wczorajszą robotę i po prostu mnie zgwałcił. Niby wtedy miałabym pewnie traumę i bliznę w postaci wspomnień do końca życia. Jednak w aktualnej sytuacji też nie jestem dziewicą, też boję się dotyku, też jestem obolała, a w dodatku on ma to wszystko nagrane. Kto wie co on z tym zrobi. Wpuści do internetu? Roześle wszystkim, których znam? Będzie mnie szantażował? Nie wiem i nie chce wiedzieć. Jedyne czego chcę to po prostu ze wszystkim skończyć. Tak, chcę po prostu umrzeć by nie czuć już nic. Ten ból, wstyd, nienawiść do samej siebie to już za dużo.
Tak trwałam w rozmyśleniach nad tym jak wielką dziwką jestem i płaczu, kiedy niespodziewanie auto mojej siostry zatrzymało się zaraz przede mną. Szybko otarłam łzy z policzków, nie chcąc zbytnio jej martwić, chociaż pewnie i tak widać na kilometr, że nie jest ok. Po prostu podniosłam się z zimnego chodnika, podeszłam do auta i wsiadłam do środka.
-Co się stało? Dlaczego płakałaś? Dlaczego w ogóle nie ma cię w domu? - zaczęła obsypywać mnie pytaniami.
Nie miałam teraz na to siły.
-Nie chcę na razie o tym mówić. Po prostu jedźmy. - mruknęłam zaskakująco spokojnym głosem.
Rihanna już otwierała usta by coś powiedzieć, ale od razu je zamknęła widząc, że naprawdę wolałabym spędzić czas drogi w ciszy. Po prostu włączyła się do ruchu. Bez słowa, bez niczego. I za to jej w tej chwili byłam wdzięczna. Oparłam głowę o szybę i mimowolnie spojrzałam we wsteczne lusterko. Justin stał, opierając się o ścianę klubu i machał mi na do widzenia. Kątem oka dostrzegłam, że moja siostra też to zauważyła. Może dlatego porzuciła temat. Nie wiem i w tej chwili nie ma co o tym myśleć.
Jedyna sprawa, która teraz zaplątała mi głowę to fakt, że Bieber oficjalnie wreszcie się zemścił.
***
Droga do domu minęła zaskakująco szybko. Za szybko. Nie miałam czasu ogarnąć tego bałaganu w mojej głowie, zanim przekroczyłam próg budynku. Wiedziałam, że Rihanna w końcu nie wytrzyma i będę musiała udzielić jej wywiadu. A ja nie mogłam wykrztusić z siebie słowa. Chciałam tylko znaleźć się w swoim pokoju, znaleźć spluwę i skończyć z sobą. Nie obchodził mnie mój pierdolony plan, ani to jak poczuję się wtedy moja siostra. W tej chwili byłam totalną egoistka. Ale miałam do tego prawo.
-Nadal nie chcesz gadać? - spytała brunetka bardzo ostrożnie jakby jedno słowo mogło spowodować, że się rozsypie. I tak było.
-Nie. - mruknęłam. - Chcę pobyć sama.
I wbiegłam po schodach na górę, a potem do mojego pokoju, którego drzwi zatrzasnęłam. W tej krystalicznie czystej ciszy mogłam usiąść na miękkim łóżku, przeczesać palcami włosy, przetrzeć dłońmi twarz i pomyśleć nad sensem mojego żywota. Nie mogłam go znaleźć.
Nagle usłyszałam pukanie.
-Rihanna, proszę! Chcę być sama!
-To nie Rihanna. - usłyszałam głos Damona.
-Wejdź - mruknęłam.
Niepotrzebnie bo drzwi już się uchylały by ukazać mi postać chłopaka mojej siostry. A raczej kochanka. Tak, to określenie bardziej pasowało do ich relacji. Mężczyzna zamknął za sobą drzwi i usiadł obok mnie, bez słowa. Przez chwile po prostu tak siedzieliśmy. W kompletnej ciszy. I o dziwo nie była ona ani trochę krępująca. Jedynie przeszkadzała mi jego bliskość. To przypominało mi o ciągle świeżych wspomnieniach z domku w lesie. Wzdrygnęłam się lekko na myśl o tym. Salvatore musiał to poczuć, bo ożywił się nagle, jakby został obudzony z transu.
-Wiem, że nie chcesz o tym gadać, ale co się stało?
-Ty wiesz w ogóle co oznacza zwrot "nie chce o tym gadać"? - warknęłam.
-Wiem. - westchnął. - Ale wiem też, że zawsze gdy kobieta tak mówi, bardzo potrzebuje rozmowy. - wzruszył ramionami.
-Cóż, więc ja jestem wyjątkiem. - już miałam wstać i skierować się do łazienki, w której znajdował się pistolet, kiedy głos Damona mnie zatrzymał.
-W sumie pytam tylko z zasady, bo niestety wiem dobrze co się wydarzyło. - to zdanie przykuło moją uwagę na tyle, że wszystkie zmysły skupiły się na osobie siedzącej obok.
-J-jak to? - udało mi się wydobyć z siebie.
-Kiedy Rihanna nagle wyskoczyła z domu, wiedziałem że coś z tobą nie tak. Jeśli z tobą coś nie tak, Justin musi być w to zamieszany. Napisałem do niego, a on wysłał mi to. - podał mi swój telefon z treścią SMS-a.

Od:Justin
"Co się stało" pytasz? Cóż, więc ci odpowiem. Wybrałem się z naszą słodką cnotką na imprezę wczoraj w nocy i okazała się jednak nie być taka grzeczna. I nie praw mi tu o Jazzy, bo Jess sama dobierała mi się do spodni. Zresztą tu masz dowód.

Wysłał mu filmik z naszym seksem. Wysłał mu dowód tego jak bardzo się stoczyłam. Powód dla którego zaraz złapie za pistolet i przyłożę go do skroni. Dowód na to, że jestem zwykłą szmatą. Moje ręce zaczęły się trząść, a umysł zablokował się. Nie byłam w stanie nawet oddychać. Dlatego też nie zauważyłam nawet, kiedy Damon wyjął mi z ręki urządzenie. Ocknęłam się dopiero gdy płuca zaczęły gorliwie domagać się tlenu.
-Proszę powiedz, że tego nie oglądałeś. - powiedziałam, próbując walczyć z łzami.
-Nawet nie mam zamiaru. - jego głos był szczery, gdy patrzył mi prosto w oczy. To zdanie dało mi ulgę. Była ona jednak zbyt mała i krótka. Poprzednie uczucia zaczęły przebijać się ze zdwojoną siłą. Co jeśli wysłał to jeszcze komuś.
-Boże....-wymamrotałam zanim schowałam twarz w dłoniach, oparłam łokcie na kolanach i zaczęłam łkać.
Jednak i to nie trwało długo. Smutek szybko przeszedł. Otarłam łzy z policzków i poddałam się myśli, która ogarnęła mój umysł. Byłam gotowa zrobić to teraz. Byłam gotowa zrobić to teraz gdy za ścianą będzie Damon, a na dole Rihanna. Mogłabym to zrobić nawet na ich oczach. Chciałam ze sobą skończyć. Teraz.
-Przepraszam cię na chwile. - powiedział, po czym wstałam i skierowałam się do łazienki.
-Jeśli z zamiarem wzięcia pistoletu, to oznajmiam, że tam go nie ma. - zatrzymałam się w półkroku.
-Jak to? - nawet się nie odwróciłam. Czułam się jak kryminalista przyłapany na gorącym uczynku.
-Tak to. Zginęła mi broń z auta, a pierwszym podejrzanym byłaś ty, więc przeszukałem ci pokój. Nie schowałaś jej zbyt dobrze. Szuflada w łazience? Serio? - nie obchodził mnie jego sarkazm. Nawet go nie słyszałam. Moje ciało nadal obejmował szok.
-Mówiłeś Rihannie?
-Nie. I nie powiem. To twoja sprawa, ale... czy w ogóle o niej pomyślałaś? - nie wiem dlaczego, ale to zdanie wywołało u mnie śmiech. Nie taki normalny, ale przesiąknięty bólem.
-Czy o niej pomyślałam? Nie. - dopiero teraz odwróciłam się twarzą do mojego rozmówcy. - Chyba nie masz czelności mieć mi tego za złe? W ciągu jednej doby zostałam upokorzona bardziej niż wszyscy mieszkańcy tego stanu razem wzięci. Najpierw ktoś zamachnął się na moje dziewictwo, próbując dokonać na mnie gwałtu, a potem mi je odebrał i w dodatku ma to wszystko nagrane! - krzyczałam z takim wyrzutem jakby to wszystko było jego winą. - Więc przepraszam, że planując swój zgon nie pomyślałam o tym, jak się będzie czuła moja siostra, ani rodzice, ani Margaret, ani przyjaciółki, ani jakaś pieprzona pani z sąsiedztwa! Wiem, że jestem w tej chwili totalną egoistką, ale chyba mam do tego prawo! - w tej chwili już płakałam. Moje wrzaski było słychać pewnie na całą okolicę. - Mam prawo z tym skończyć! Już dosyć się wycierpiałam, a wiem, że jeśli sama tego nie zakończę, będę cierpieć dalej. Proszę, pozwól mi po prostu odejść, a najlepiej po prostu mnie zastrzel. Ja już nie chcę żyć rozumiesz?! - upadłam na kolana, bo to już było za dużo. Straciłam siły na cokolwiek, a płacz ciągle mnie męczył. Tymi paroma zdaniami wyrzuciłam z siebie wszystko co mnie męczyło. Wiedziałam, że kiedy przestanę dławić się łzami, nastanie pustka, która pozwoli mi to wszystko zakończyć. Jeśli nie w sposób, który planowałam, to w inny. Nie ważne czy będzie to szybko czy wolno i boleśnie. Skończę ze sobą. I wreszcie będzie spokój.
Nagle poczułam coś czego absolutnie się nie spodziewałam. Ramiona Damona obejmujące mnie. Na początku przez męski dotyk trzęsłam się jeszcze bardziej, ale z upływem sekund zaczęło mi to pasować. Poczułam się bezpiecznie. Ufałam mu. Przez tą krótką chwile poczułam, że jest ktoś kto mnie obroni w razie potrzeby. Kto pomoże wtedy, gdy nawet Rihanna czy Bonnie nie będą umiały.
Ale to trwało tylko chwile. Bo szybko oprzytomniałam i przypomniałam sobie kim on jest. Może być kochankiem mojej siostry, może mi pomagać i mnie pocieszać, ale należy do The Kings i chcąc nie chcąc jest przyjacielem Justina. Nie mogę mu ufać, nie ważne jak bardzo chcę. Nie mogę.
Dlatego też odsunęłam się i otarłam resztki łez z policzków.
-Dzięki. - mruknęłam.
-Spoko. - w jego głowie czuć było lekkie zdziwienie i niepewność. Nie spodziewał się, że tak szybko się opanuje.
Oboje podnieśliśmy się. Następnie on oparł się tyłem o ramę łóżka, a ja podeszłam do lusterka by zetrzeć ze skóry rozmazany tusz do rzęs.
-Wiem, że nie masz powodów by mi ufać....- zaczął, a ja odwróciłam się twarzą do niego. Miał rację. Dziwne było tylko to jak umiejętnie czytał mi w myślach. - Ale wiedz, że możesz. - powiedział patrząc mi prosto w oczy, marszcząc przy tym czoło.
Uśmiechnęłam się lekko. To był ten typ uśmiechu gdy ktoś mówi wam coś miłego na pocieszenie i jest wam ciepło na sercu, że chce ci pomóc, ale to nie pomaga.
-Dzięki. - w moim głosie nie było grama przekonania. - Ale mam uwierzyć, że gdybyś miał wybierać strony, stanąłbyś po mojej?
-Możesz wierzyć w co chcesz, ale wiedz jedno. Nie jestem taki jak Justin. Nie zgubiłem jeszcze resztek człowieczeństwa i nie zamieniłem się w maszynę do zabijania. I w to również możesz nie wierzyć, ale Justin też jeszcze nie jest w stu procentach z metalu. Nawet jeśli dotychczas tego nie okazywał, to uczucia i sumienie wrócą z czasem wraz z Jazzy. Zanim to wszystko się wydarzyło był inny. Bardziej ludzki. - miał racje. Nie wierzyłam. Nie mogłam sobie wyobrazić, żeby mój oprawca miał jakieś sumienie. On był zwyczajnym mutantem bez tej cząstki.
-Kim jest Jazzy? - udawałam głupią. Damon tylko się krótko zaśmiał  i pokręcił głową.
-Wiem, że wtedy nie spałaś. Inaczej bym tego nie opowiadał. - gdy zauważył moją zdziwioną minę, kontynuował. - Po prostu sądziłem, że powinnaś wiedzieć. - odepchnął się od ramy łóżka i skierował się w kierunku wyjścia. Stojąc jednak w progu, zatrzymał się i odwrócił w moją stronę.
-Naprawdę możesz mi zaufać. - i zniknął.
Pozostawił mnie w niepewności. Nadal nie byłam pewna co do tej możliwości. Mógł mówić prawdę, ale przecież oni wszyscy są doskonałymi kłamcami. Mógł to być tylko kolejny podstęp. Kolejny chytry plan. Kolejna kulka skierowana w moją stronę. Kolejny cios.
Tak, to bardzo prawdopodobne. Jednak ja w głębi duszy czułam, że mam nowego sojusznika.


_________________________________________________________________________________________________________
I jak się podobało? Co teraz zrobi Jess? I co ważniejsze, co zrobi Justin? Czy Damon będzie pomagał Jessice, czy to kolejny chytry plan Biebera? Czytajcie dalej, a się dowiecie.

Szczerze mówiąc, rozdział mi się nie podoba. Już pisząc go czułam, że robię to źle. Że coś jest nie tak. Ale cóż, chciałam to dokończyć i to zrobiłam, więc... oceńcie sami czy rzeczywiście jest tak źle jak mi się wydaje.

A i jeszcze jedna sprawa. Dla tych co obserwują mnie na asku (jeśli są takie osoby) czy zadają tam pytanie odnośnie rozdziałów - założyłam nowe konto :) ---> KLIK
I proszę jeśli ktoś się pyta o to "kiedy będzie rozdział" to sprecyzujcie o którego bloga chodzi.
No to tyle.... do nn :)

CZYTASZ?=SKOMENTUJ!
JEŚLI CZYTASZ MOJEGO BLOGA ZAGŁOSUJ W ANKIECIE
JEŚLI CI SIĘ PODOBA DOŁĄCZ DO OBSERWUJĄCYCH
JEŚLI CHCESZ BYĆ INFORMOWANY O NOWYCH ROZDZIAŁACH ZOSTAW W KOMENTARZU KONTAKT DO CIEBIE

3 komentarze:

  1. Niesamowity, co ty gadasz. Kocham to ff ♥♥♥♥ nie mg się doczekać następnego

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG nawet nie wiesz jak bardzo mi się podoba to twoje opowiadanie jest boskie i dziwię się czemu tak mało komentarzy ma a według mnie to jedno z najciekawszych opowiadań

    OdpowiedzUsuń